"Fryzjer" zaprzecza, że kierował piłkarską mafią w naszym kraju. "Prokuratura mogłaby się w końcu zdecydować. Najpierw napisali, że kierowałem grupą. Tylko jaką? Chyba inwalidzką. Teraz zmienili mi zarzut i mam już tylko <udział w grupie przestępczej>, zresztą też nieprawdziwy. Wszystkie 66 zarzutów jest nadmuchane. To się do obśmiania w kabarecie Drozdy nadaje" - mówi "Przeglądowi Sportowemu" Ryszard F.
W grudniu ruszył proces, w którym F. zasiada na ławie oskarżonych. Przed sądem przyznał się do trzykrotnego pośrednictwa w przekazywaniu pieniędzy. "To było zwykłe przekazanie koperty. Nie miałem z tego ani grosza zysku" - stwierdził.
Linia obrony "Fryzjera" polega na tym, że jego rola ograniczała się jedynie do kojarzenia właściwych osób poprzez przekazywanie zainteresowanym numerów telefonów albo pośredniczenia w przekazywaniu pieniędzy.
Na pytanie dziennikarzy, dlaczego rozdawał numery telefonów do sędziów, Ryszard F. odpowiedział: "Jak ktoś prosił, bo nie miał, to dawałem. Z dobrego serca, mam to po mamie. Dawałem namiary do arbitrów, wczasy załatwiałem, kuchenki Amiki do testowania...".
"Nie czarujmy się, przecież o tym, co się działo przez lata, wiedziało całe środowisko. Całe. To taki element folkloru, do którego wszyscy przywykli. Sędziowie i obserwatorzy przyjeżdżali wcześniej, zostawali dłużej. Pili i bawili się na koszt gospodarzy: hotele, puby dancingi..." - tłumaczy "Fryzjer".
"Świętych nie ma nawet w Watykanie, z wyjątkiem Jana Pawła II. Tym bardziej nie ma ich w polskiej piłce. W PZPN nikt nie jest święty. Nawet Michał Listkiewicz. Nic nie działo się bez jego wiedzy" - dodał.
"Fryzjer" miał kierować dużą grupą, która kupowała i sprzedawała mecze w polskiej lidze. Prokuratura stawia mu ponad 50 zarzutów dotyczących korupcji, z których głównym jest założenie i kierowanie jedną ze zorganizowanych grup przestępczych działających w środowisku polskiego futbolu od roku 2000.
Grupa miała zajmować się tzw. ustawianiem meczów piłkarskich w polskiej I, II oraz III lidze, a F. - nakłaniać, pośredniczyć i wręczać łapówki między innymi sędziom piłkarskim i obserwatorom PZPN. Miał w ten sposób wpłynąć na wyniki ponad 30 meczów.