"Wojciech W. zaprosił mnie do hotelu, ale był tak upojony alkoholem, że nie dało się z nim rozmawiać. On miał ciągi alkoholowe nawet po kilkanaście dni. Sam zapłaciłem za jego odtrucie" - wspominał "Fryzjer" cytowany przez "Super Express".

Na pytanie sądu o to, czy brał jakieś korzyści korzyści finansowe, powiedział: "Moja korzyść była taka, że do dzisiaj nikt mi nie oddał tych pieniędzy za odtrucie. Można mnie nazwać Caritas Polska, bo zrobiłem to bezinteresownie".

Reklama

Śmiechom i żartom nie było końca. O jednym z obserwatorów powiedział tylko, że zna go z "listy Wildsteina". Ale takie tłumaczenia nie dały mu upragnionej wolności. Święta i Nowy Rok spędzi w areszcie.