W reprezentacji strzela pan gole jak na zawołanie. W klubie idzie już panu znacznie gorzej. Z czego to wynika?
W klubie gramy zupełnie innym systemem, bardzo defensywnie z nastawieniem na kontrataki. Inny klimat, inna piłka. Gole na pewno przyjdą tylko trzeba trochę poczekać. Liga hiszpańska stoi na bardzo wysokim poziomie. Po prostu bardzo trudno się w niej gra i strzela gole.
Ciężko się grało w ostatnim niedzielnym meczu. Remis 1:1 z Levante, nawet na wyjeździe, to nie jest dobry wynik dla mojego Racingu Santander. A tak naprawdę to mieliśmy szczęście, że nie przegraliśmy. Jestem bardzo zmęczony po tym meczu i po podróży. W niedzielę wieczorem poleciałem do Santander, później samochodem 3,5 godziny do Barcelony. Stamtąd samolotem do Szwajcarii i ze Szwajcarii do Larnaki. Cieszę się jednak, że przyjechałem na zgrupowanie reprezentacji. Tutaj zawsze jest fajnie.
Hiszpania pana zmieniła? Jerzy Dudek, który przeszedł do Realu Madryt twierdzi, że zmieniła się tam jego mentalność. Pogodniej patrzy na życie, jest bardziej otwarty.
Ja jestem taki sam jak wcześniej w Dortmundzie czy Rotterdamie. Zmieniają się tylko ludzie wokół mnie. Ebi nigdy się nie zmienia. Jedynie dorośleje. Jestem coraz starszy, co roku zbieram nowe doświadczenia, więcej widzę.
Wielu zawodników kadry zmieniło kluby na słabsze aby tylko zachować szansę wyjazdy na mistrzostwa Europy.
Rozumiem ich. Nie wiem jak oni dokładnie myślą, ale ja zdaje sobie sprawę, że udział w takiej imprezie to dla zawodowego piłkarza coś wyjątkowego. Prawdziwy szczyt. Zobaczcie jak wielu zawodników gra w piłkę, a jak nielicznym jest dane wystąpić podczas finałów mistrzostw świata czy Europy. Taka szansa może się po prostu nie powtórzyć.
Teraz jest ze czterdziestu chętnych do tego wyjazdu...
No teraz to tak. Tylko nie pamiętam czy też tylu chciało do kadry jak się zaczynały eliminacje.
W jednym z wydawnictw o Euro 2008, które można kupić tu na Cyprze jest pan przedstawiany jako zawodnik, który będzie jedną z największych gwiazd turnieju. Przesadzają?
Myślę, że tak. Ale z drugiej strony rozumiem, że tak piszą. Przecież strzeliłem sporo bramek w eliminacjach, gram nieźle. Nie napalam się jednak na ten turniej w ten sposób. Patrzę na mistrzostwa poprzez moją drużynę. Będę mówił: my chcemy, a nie ja chcę. Ja robię tylko to co do mnie należy. Piłka to sport zespołowy.
Ale od jakiegoś czasu jest pan twarzą tej reprezentacji. Mówisz Polska, myślisz Ebi...
Czasem to dobrze, czasem źle. Na pewno coś takiego jest dla mnie bardzo miłe.
Koledzy nie zazdroszczą?
Nie, zresztą zawsze jak odbieram jakąś nagrodę to mówię o całej drużynie. Nie jestem egoistą. Strzelam gole, ale potrafię też podać piłkę.
Męczy pana popularność?
Nie, bo właściwie jej nie odczuwam. Siedzę sobie spokojnie w Santander. I wiem, że jestem popularny tylko dzięki polskim dziennikarzom, którzy bez przerwy do mnie dzwonią. Dzięki wam poprawiłem język polski. Ale jak przyjeżdżam do Polski to rzeczywiście wszyscy mnie rozpoznają. Super. Podoba mi się to. Szkoda, że nie byłem jeszcze w stanie spędzić więcej dni w ojczyźnie. Pojechałbym do babci, no i nad polskie morze.
Oj, chyba nie miałby pan spokoju gdyby rozłożył się na ręczniku w Łebie.
Znalazłoby się w Polsce jeszcze jakieś ciche, fajne miejsce.
Czesi od 1996 roku, kiedy sięgneli po wicemistrzostwo Europy, grają w najlepszych europejskich klubach. Wydaje się, że polscy zawodnicy są jednak z minimalnie niższej półki...
To prawda. Czasami sam się dziwię dlaczego po nich z taką łatwością sięgają największe kluby i wydają takie pieniądze. Może dobrych menedżerów mają. Nie wiem.
Grał pan m.in z Rosickim w Dortmundzie. To rzeczywiście taki piłkarski geniusz?
Myślę, że tak. W tym przypadku nie ma pomyłki.
Cieszy się pan na myśl o pojedynkach z najlepszym bramkarzem świata - Petrem Cechem?
To będzie mecz Polska - Czechy, a nie Cech - Smolarek.
Skoro trener próbuje Wichniarka w środku ataku, to znaczy, że pan jest przewidywany do gry w pomocy. Co pan na to?
Ok, dla mnie nie ma problemu. Fajnie, że Wichniarek tu jest. Skoro strzelił osiem bramek w Bundeslidze to sobie na to zasłużył.
Polskę opanowała Beenhakkeromania. Pan był jednym z nielicznych piłkarzy, który na początku eliminacji pozwolili sobie na jego krytykę. Leo jest rzeczywiście cudotwórcą, czy to po prostu dobry trener z Zachodu?
Na pewno nie jest zwykłym trenerem. Jest wybitny o czym świadczą wyniki w całej jego karierze. Coś w sobie ma. Gdzie nie pójdzie tam jest sukces.
Selekcjoner twierdzi, że nikt nie pojedzie na Euro za zasługi. Trudno jednak, żeby akurat pan drżał o nominację.
Boję się tylko, że może mi się coś stać. Niczego więcej.
Przed sześcioma laty debiutował pan na Cyprze w meczu z Irlandia Północną. Strzelił pan gola i miał pojechać na mundial do Korei...
No właśnie. I zaraz było: bum. Kontuzja. Dlatego nie zapeszajmy i skończmy już tę rozmowę.