"Iśka odżyła. Rywalki, by ją przełamać, muszą się napracować znacznie bardziej niż w poprzednich miesiącach" - mówi zadowolony Radwański. I dodaje, że wciąż liczy na występ Agnieszki w Dausze: "Na razie jest rezerwową, ale w najbliższych dniach wiele może się jeszcze wydarzyć".
Podczas zawodów sponsorowanych przez koncern Generali Agnieszka przeżyła do tej pory wiele miłych chwil nie tylko na korcie. Uczestniczyła między innymi w oryginalnym players party zorganizowanym w muzeum sztuki. W czasie imprezy przy piwie i kiełbaskach zawodniczki prezentowały karykatury swoich rywalek, które wcześniej stworzyły przy pomocy malarzy. Krakowianka nakreśliła Jelenę Janković w jej firmowej pozie obronnej, szpagacie. "Fantazja młodej artystki z Polski nie zna granic" - chwalili organizatorzy.
"Kiedy się wygrywa, wraca uśmiech i wtedy naprawdę fajnie się bawić" - przyznaje w rozmowie z DZIENNIKIEM ojciec naszej młodej mistrzyni, wspominając także o ciekawej wycieczce do miejscowej kopalni.
>>>Radwański: Agnieszka czeka na kontrakt
Czas na relaks już się jednak skończył. Podczas weekendu trzeba się będzie skoncentrować na sporcie. Do tej pory najlepsza polska tenisistka zarobiła w Linzu 27 300 dolarów, w przypadku zwycięstwa ma szansę na blisko sto tysięcy "zielonych". Ona jest chyba jedną z nielicznych Polek, które ucieszyły się z gwałtownego osłabienia złotówki. Z dnia na dzień jej dochody znacznie przecież wzrosły.
Co ciekawe, w przyszłym sezonie Agnieszka do Austrii już raczej nie wróci. Turniej, w którym teraz występuje, został zdegradowany do mniej znaczącej kategorii International. Jego pula nagród zmaleje z 600 do 220 tysięcy dolarów, więc o gwiazdach w Intersport Arena raczej można zapomnieć...