Rusza nowy, 60. już sezon F1. Dzięki wielu zmianom w przepisach zapowiada się na bardzo emocjonujący i nieprzewidywalny. Pana i Marka Webbera z Red Bulla martwi jednak dodatkowo obciążający bolid system KERS. Jesteście najwyższymi i najcięższymi kierowcami w stawce.

Reklama

Robert Kubica: Najważniejsze, że jestem w dobrej formie fizycznej i psychicznej. Z wagą rzeczywiście jest trochę gorzej, dlatego w Australii pojadę bez KERS. Szkoda, bo jeśli chodzi o ściganie i wykręcania najlepszych czasów okrążeń, daje on przewagę. Cóż, wszystkie teamy będą miały problem z odpowiednim wyważeniem bolidów. Jedni większe, drudzy mniejsze. Moje parametry na pewno nie napawają optymizmem, ale może się to zmieni w ciągu sezonu.

Cieszy się pan, że odroczono do 2010 r. wprowadzenie nowego systemu wyłaniania mistrza świata (wygrywa triumfator większej liczby grand prix, a nie lider klasyfikacji punktowej – red.)? Wydaje się, że obecne zasady są dla pana korzystniejsze.

Czy ja wiem? Moim zdaniem nowe reguły nie wywołają rewolucji. Przygotowania do sezonu i sama jazda w wyścigach będą wyglądały tak samo jak w tym. Każdy z nas ściga się po to, żeby wygrywać. Jeśli komuś się wszytko wychodzi idealnie jest pierwszy, jeśli nie - kończy w środku lub na końcu stawki. Proste. Nie uważam więc, że nagle kierowcy zaczną dawać z siebie dwa razy więcej, tylko po to, żeby wygrać albo nie daj Boże żeby najeżdżając na rywala, wyeliminować go z gry.

Reklama

>>>Artur Kubica: Mój syn będzie mistrzem

Pan jest człowiekiem łamiącym bariery i dzikie ograniczenia. Jak się pan czuje na antypodach?

Jest ciut za daleko, ale chyba każdy z kierowców dobrze się tu dobrze czuje. W końcu po długiej przerwie wracamy do ścigania. Jazda na testach jest całkiem przyjemna, ale to wyścigi są tym, co sprawia nam największą frajdę. Już nie mogę się doczekać.

Reklama

Sporo czasu spędza pan po za domem. Testy, podróże, obowiązki PR i marketingowe. Pamięta pan jeszcze zapach własnego łóżka?

Wiadomo, wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej.

W grudniu gościł pan na położonym 2250 m n.p.m. torze w Mexico City. Wyobraża pan sobie jazdę na takiej wysokości? Kiedyś organizowano tam Grand Prix F1.

To było bardzo dawno. Teraz ten tor nie nadaje się do jazdy bolidem Formuły 1. Co więcej, nie nadaje się do jazdy żadnym bolidem. Co do wysokości to była ona odczuwalna, głównie jeśli chodzi o moc silników. Nie działały one na najwyższych obrotach.