Decyzja o ewentualnym wprowadzeniu team orders to efekt kraksy 15 maja podczas GP Hiszpanii między Nico Rosbergiem i Lewisem Hamiltonem.
Tuż po starcie doszło do zderzenia między prowadzącymi w klasyfikacji kierowcami ekipy Mercedesa - broniącym tytułu Hamiltonem i Rosbergiem. Brytyjczyk, którego Niemiec wyprzedził tuż po starcie, chwilę później zaatakował partnera z teamu i chciał go wyprzedzić z prawej strony. Wypadł jednak na pobocze, uderzył prawym przodem w tył bolidu Rosberga. Oba pojazdy zostały uszkodzone i kierowcy musieli wycofać się z wyścigu.
Jeśli powtórzy się taka sytuacja, wprowadzenie team orders będzie chyba jedynym rozwiązaniem - powiedział Wolff, który nie kryje, że jego faworytem w zespole jest Rosberg.
Team order (polecenie zespołowe) to decyzja szefów ekipy, którzy polecają jednemu kierowcy przepuszczenie drugiego. Ma to często wpływ na ostateczny wynik rywalizacji. Team order było przez lata akceptowane w F1, zostało zabronione po GP Austrii w 2002 roku, gdy lider wyścigu Rubens Barrichello otrzymał polecenie przepuszczenia tuż przed metą Niemca Michaela Schumachera.
To wywołało gwałtowną reakcję kibiców, ekipa Ferrari została wygwizdana. Mimo zakazu zespoły przez lata łatwo obchodziły ten przepis. Z powodu trudności w jego egzekwowaniu, został on zniesiony przed rozpoczęciem sezonu 2011.
W ekipie Mercedesa stosunki między kierowcami nie układają się dobrze. Obaj nie kryją wzajemnej niechęci, widać to szczególnie przed ceremonią wręczania nagród, gdy obaj ze sobą nie rozmawiają i stoją odwróceni do siebie plecami.
Wolff ma jednak nadzieję, że wzajemne animozje Rosberga i Hamiltona, nie wpłyną w przyszłości na rezultaty teamu. Już podczas ostatniego wyścigu 29 maja - Grand Prix Monako na ulicznym torze w Monte Carlo doszło do "zakopania toporów" między kierowcami.
Rosberg, który prowadzi w punktacji sezonu, mając problemy z samochodem przepuścił Hamiltona. Jestem pełen uznania dla Nico, że umożliwił zespołowi wygranie wyścigu - powiedział Wolff.