Drugi był Niemiec Sebastian Vettel z Ferrari, a trzeci lider cyklu Brytyjczyk Lewis Hamilton z Mercedesa. Kubica, który zajął ostatnie 19. miejsce, miał poważne problemy podczas kwalifikacji, gdy rozbił bolid i do wyścigu startował z pit stopu.

Reklama

Zespół Mercedesa po raz szósty z rzędu zapewnił sobie tytuł mistrzowski wśród konstruktorów.

"Miałem dzisiaj naprawdę szybki samochód, a Sebastian miał problem na starcie, dlatego udało mi się objąć w wyścigu prowadzenie. Cieszę się ze zwycięstwa, ale bardziej jestem dumny z zespołu, nasz szósty tytuł z rzędu wśród konstruktorów jest imponujący" - powiedział Bottas na mecie.

W Japonii na starcie z pierwszej linii stanęli zawodnicy Mercedesa Vettel i Monakijczyk Charles Leclerc. Ale wielką klasę tym razem pokazał Bottas, który wykorzystał moment zawahania Vettela na starcie, wyskoczył zza pleców ekipy Ferrari i wyszedł na prowadzenie. Od razu narzucił bardzo szybkie tempo, jechał perfekcyjnie, szybko uzyskał dwie, trzy sekundy przewagi nad Niemcem.

Reklama

Także drugi kierowca Ferrari Leclerc na starcie nie wypadł najlepiej. Już na pierwszym zakręcie doszło do kontaktu z Holendrem Maxem Verstappenem z Red Bulla. W bolidzie Monakijczyka zostało uszkodzone przednie skrzydło, zawodnik musiał zjechać do serwisu na jego wymianę. Po powrocie na tor był osiemnasty i stracił szansę walki o zwycięstwo. Udało mu się odrobić sporo dystansu, ale ostatecznie był szósty, choć przed startem uważano go za głównego kandydata do zwycięstwa.

Mniej szczęścia miał natomiast Verstappen. Uszkodzenia w jego samochodzie były poważniejsze i na 15. okrążeniu Holender się wycofał. Tuż po starciu z Leclercem pytał sędziów przez radio "gdzie do cholery miałem jechać, kiedy mnie zablokował". Na to pytanie odpowiedzi jednak nie otrzymał, a sędziowie w trakcie wyścigu nie podjęli żadnych decyzji dotyczących kar.

Reklama

Bottas, który odniósł trzecie zwycięstwo w tegorocznym sezonie (poprzednio był najszybszy w GP Australii i Azerbejdżanu), w Japonii praktycznie prowadził od startu do mety. Pozycję lidera stracił tylko wtedy, gdy zjechał na zmianę opon. W końcówce miał ponad 10 s przewagi nad Vettelem, który przez kilka okrążeń musiał się bronić przed atakami Hamiltona.

Doświadczony Niemiec nie dał się Brytyjczykowi wyprzedzić, choć momentami jego przewaga nie przekraczała pół sekundy.

Choć Kubica dojechał do mety dwa razy zdublowany, to i tak jego wynik trzeba ocenić pozytywnie. Bolid Polaka po kraksie podczas kwalifikacji został odbudowany z używanych części, przez co jego samochód osiągami znacznie ustępował sprzętowi rywali.

Po wyścigu Kubica przyznał w wywiadzie dla stacji Eleven Sports, że był mocno zaskoczony tym, co się działo w jego teamie przed wyścigiem.

"W piątek na treningi założono mi nowe przednie skrzydło, ale w niedzielę przed kwalifikacjami zostało zdemontowane. Dlaczego? Nie wiem..." - powiedział.

Następną rundą mistrzostw świata F1 będzie 27 października Grand Prix Meksyku.