Polish Hammer już dziś rozpoczyna tournee po kraju, będące najważniejszym elementem promocji wrześniowych mistrzostw Europy w Polsce. Między 13 a 19 lipca Gortat odwiedzi miasta, w których zostaną rozegrane mecze turnieju, a także Gdynię. Gwiazdor NBA poprowadzi treningi dla młodych adeptów basketu, w których wezmą udział chłopcy i dziewczynki do 13. roku życia, a potem znajdzie czas na udzielenie odpowiedzi na pytania nurtujące dzieci. Każdy uczestnik dostanie piłkę i koszulkę, zorganizowane zostaną też konkursy z nagrodami.

Reklama

W tym samym czasie w USA rozstrzygnie się sprawa przynależności klubowej Gortata. W NBA tzw. wolni agenci dzielą się na tych z ograniczeniami i bez ograniczeń. Łatwiej jest tym drugim, ale Polak zalicza się do pierwszej kategorii i właśnie dlatego wciąż nie wiadomo, gdzie zagra w przyszłym sezonie - w Mavericks czy w Magic. Klub z Florydy ma prawo wyrównać ofertę przedstawioną przez inny zespół. Dla Polskiego Młota to trochę mało komfortowa sytuacja, ale Gortat trafił do dość ekskluzywnego grona, m.in. ze zwycięzcą konkursu wsadów z ubiegłego sezonu, Nate’em Robinsonem. Co prawda w rankingu na dziesięciu najlepszych koszykarzy zmagających się z ograniczeniami Polak zajął dziesiąte miejsce, ale wyprzedził chociażby litewskiego skrzydłowego Linasa Kleizę.

Działacze Orlando od kilku tygodni zastanawiają się, czy zapłacić za Gortata tyle, ile zaproponowało Polakowi Dallas, to znaczy prawie 34 mln dol. za pięć lat gry. Na czym polega problem, skoro niezależnie od tego gdzie nasz koszykarz trafi, to i tak dostanie tyle samo pieniędzy? Otóż szeregach Magików polski środkowy byłby jedynie zmiennikiem Dwighta Howarda, natomiast w Mavericks ma szansę na grę w pierwszej piątce. "Coś czuję, że wyrównają ofertę" - obawia się nasz rodak. "Nie ukrywam, że chcę się rozwijać i stać lepszym graczem, a nie jestem pewien, czy w zespole z Florydy dostanę na to szansę" - wyjaśnił na łamach amerykańskiej prasy.

Tymczasem Otis Smith od kilku dni zachowuje się jak wytrawny pokerzysta i trudno go rozgryźć. Niby podpisał kontrakt z silnym skrzydłowym Brandonem Bassem, ale jednocześnie podkreśla, że zamierza do ostatniej chwili trzymać Gortata w niepewności. Polak porównał do do góry lodowej. "Z nim nigdy nic nie wiadomo. Może sobie robić żarty i zaprzeczać, ale potem wszystkich nas zaskoczyć" - wyjaśnił.

W tej sytuacji rodzi się pytanie, czy Gortat i jego agent nie popełnili błędu, gdy podpisywali taką, a nie inną umowę z Orlando. "Nie widziałem jego kontraktu, ale przypuszczam, że nie miał w tej kwestii nic do powiedzenia" - mówi nam jeden z koszykarskich agentów.