Boruc jest krytykowany w Szkocji z każdej strony. Najpierw za wyskoki alkoholowe karali go Gordon Strachan i Leo Beenhakker. Później zawalił bramkę w meczu ze Słowacją. Władze szkockiej ligi ukarały go również grzywną w wysokości 500 funtów za niecenzuralny gest, skierowany w stronę kibiców Glasgow Rangers. A teraz jeszcze ta nieszczęsna "rehabilitacja".

Reklama

Podopiecznego broni już tylko trener Gordon Strachan. "Każdy może się napić piwa i spotkać z ładną kobietą" - powtarza jak mantrę. Nawet ojciec Boruca, Władysław, jest zaniepokojony tym, co dzieje się z naszym bramkarzem. "Boję się o jego formę i nie chodzi tylko o boisko. Coś jest nie tak z jego prywatnym życiem. Zupełnie, jakby dopadł go szatan" - mówi na łamach "The Scottish Sun".