Zauważa pan taką prawidłowość, że piłkarze z grupy, którą wyselekcjonował Leo Beenhakker, zaczynają zyskiwać pewną markę? Łukasz Trałka podpisał już kontrakt z Polonią Warszawa, Marcin Komorowski jest blisko Legii.

Reklama

Rafał Ulatowski: Oni przestają być anonimowymi, ligowymi zawodnikami, a stają się faktycznie bezpośrednim zapleczem pierwszej reprezentacji. Leo cały czas im powtarza, że wszystko jest zależne od nich samych. Od ich umiejętności, ale także podejścia do treningów, zaangażowania, od tego, co chcą w życiu osiągnąć. Beenhakker widzi w nich ogromny potencjał, naturalne więc, że zyskują markę. Łukasz znalazł się zresztą w orbicie zainteresowań nie tylko Polonii, ale i innych klubów. Widać, że zrobił ogromny postęp.

Podobno istnieje szansa, że nie tylko piłkarze wskazani jeszcze przed wyjazdem do Portugalii mogą zostać tutaj na mecz z Walią.

Oczywiście, że istnieje. Wiele zależy od meczu z Litwą. Zobaczymy jak się rozwinie sytuacja z powołanymi z zagranicy. Wiemy, że ani Kuba Błaszczykowski, ani Marcin Wasilewski w weekend nie grali, wciąż odczuwają skutki urazów. Jeżeli nie będą mogli przyjechać, naturalne jest, że zastępców będziemy wybierać z tej grupy.

>>>Michniewicz zgłosił się do prokuratury

Pańskie objęcie funkcji pierwszego trenera w Bełchatowie wywołało kontrowersje. Zdaje pan sobie z tego sprawę.

Podejmując pracę w Bełchatowie miałem zgodę dwóch ludzi, od których jestem zależny w PZPN. Pierwszą osobą był mój bezpośredni zwierzchnik, pan Beenhakker. Drugą, prezes Grzegorz Lato, który poszedł za głosem piłkarskiego ducha. To było dla mnie najważniejsze. Wszyscy do życia potrzebują tlenu, ale ja oprócz tego muszę czuć zapach szatni. Jestem trenerem i robię to co kocham. Najważniejsze dla mnie było żebym nie musiał rezygnować z pracy w reprezentacji. Tak naprawdę Beenhakker mnie zachęcał do tego, żebym tę ofertę przyjął. Żebym znowu był trenerem z prawdziwego zdarzenia. Nie tylko wymyślał nowe ćwiczenia, ale trenował, dbał o atmosferę i przede wszystkim wziął odpowiedzialność za wyniki. Zapewnił mnie, że moja sytuacja w kadrze nie ulegnie zmianie.

Reklama

No dobrze, ale czy te dwie funkcje nie będą jednak ze sobą kolidowały?

To kwestia dobrej organizacji czasu. W to co robię, zarówno w reprezentacji jak i w klubie, angażuję się bez reszty. To się odbija tylko i wyłącznie kosztem mojego życia rodzinnego. Prosto z jednego zgrupowania jadę na drugie, a moja trzyletnia córka mieszka w Polsce, ale nie umie mówić po polsku. To są moje prywatne sprawy. Mam jednak do tego co robię olbrzymi entuzjazm, to jest moja pasja i to mi sprawia radość.

Co z obserwowaniem piłkarzy do kadry?

W piątek kiedy zaczyna się liga jadę na mecz Odry z Wisłą, a Beenhakker na derby Warszawy. My gramy w niedzielę, trening piątkowy mamy rano, więc nie ma żadnej kolizji. To wszystko organizacja dnia i zajęć. Widzę po tym pół roku pracy z kadrą, że jestem innym trenerem, widzę, że się rozwijam. Wszystko dzięki reprezentacji, najlepszym piłkarzom w Polsce, trenerowi Beenhakkerowi.

>>>Czy PZPN zdegraduje Lecha?

Gdy jednak przychodził pan do kadry, nie było mowy żeby łączył pan tę funkcję z trenowaniem Zagłębia Lubin.

Wtedy takiej możliwości rzeczywiście nie było. Beenhakker na coś takiego nie chciał pozwolić, bo mieliśmy przed sobą mnóstwo zadań. Musieliśmy wyselekcjonować kadrę na eliminacje mistrzostw świata, musieliśmy się rozejrzeć za piłkarzami do zaplecza kadry. Dużo pracy. Już w listopadzie miałem pierwszą propozycję pracy w klubie, ale razem z Beehakkerem ustaliliśmy, że to nie jest dobry czas na coś takiego, bo wtedy jeszcze budowaliśmy tę reprezentację. Byliśmy jeszcze przed meczem z Irlandią, przed zgrupowaniem w Turcji. Teraz sytuacja się już zmieniła. Grupę mamy już właściwie wyselekcjonowaną. Oczywiście może się zdarzyć, że ktoś nagle w lidze wystrzeli. Przed nikim nie zamykamy drzwi, ale trzon już jest. Do meczów z Irlandią Północną i San Marino rewolucji w kadrze nie będzie, bo być nie może. Mamy grupę 35 zawodników i to w głównej mierze z nich będziemy wybierać. Nie jestem w tym sztabie sam. Jest Leo, są trenerzy Zamilski i Mroczkowski, którzy także jeżdżą i obserwują.

Zaskoczyło pana, że zatrzymany został Piotr R.?

O Piotrku chciałbym mówić tylko w kontekście sportowym, jako o wyśmienitym piłkarzu. Jak przychodziłem do Lecha w październiku 2004 roku, czyli już po Pucharze Polski, widać było, że to jest ktoś. Cieszył się wielkim szacunkiem w drużynie, miał bardzo silną osobowość. Dla młodych trenerów to było nie lada wyzwanie pracować z nim, Świerczewskim, czy Iwanem.

Wierzyć mi się nie chce, że będąc w Lechu nie słyszał pan nic o korupcji.

Jak ja przyszedłem to Kolejorz był akurat w piłkarskim kryzysie. Po euforii związanej ze zdobyciem Pucharu nastąpiła jakaś zapaść. To zresztą taka polska prawidłowość, że po dobrym sezonie następuje słabszy. Jesień skończyliśmy na przedostatnim miejscu w tabeli i na to miejsce zasługiwaliśmy...

>>>Były piłkarz Lecha usłyszał zarzuty

Dobrze. Inaczej. Dałby pan sobie palec uciąć za to, że za pańskich czasów w Lechu wszystko było w porządku?

Za moich czasów chyba dałbym...

R. nie jest jedynym zatrzymanym z Lecha.

Od ponad tygodnia jestem poza Polską, ale o wszystkim dowiaduję się z internetu. Szkoda, że o Lechu nie mówi się tylko w kontekście najbliższych meczów w europejskich pucharach.

Czy upadł mit „polskiego Mourinho”, czyli Czesława Michniewicza, który sam zgłosił się do prokuratury.

Nie zadaję takich pytań ani nie jestem ich adresatem. Dzięki Cześkowi przyjechałem do Polski, bo głównie dla pracy z nim wróciłem z Islandii. Dzięki niemu zostałem mistrzem Polski jako drugi trener Zagłębia, i dzięki niemu pojawiłem się w polskim świecie trenerskim. Bardzo dużo mu zawdzięczam. Mogę się o nim wypowiadać tylko jako o trenerze i byłym bardzo bliskim przyjacielu.

Dobrze. Czy wie pan coś na temat tego, żeby Michniewicz swoje sukcesy i trofea zawdzięczał nie tylko wynikom na boisku?

Wszystko co osiągnęliśmy razem, czyli od kiedy ja z nim zacząłem współpracować, zawdzięczamy naszej ciężkiej pracy na treningach. Byliśmy pochłonięci tylko i wyłącznie tym, żeby nasza drużyna z treningu na trening, z meczu na mecz grała coraz lepiej. Taki cel przyświecał nam w Lechu, tak samo myśleliśmy w Lubinie. Innych tematów nigdy nie było.