Gratuluję powołania. Beenhakker już do pana dzwonił z pochwałami?
Ireneusz Jeleń: Nie dzwonił. Z PZPN też nikt nie dzwonił.
To jak pan się dowiedział, że jedzie na mecze eliminacyjne?
Z internetu. I od dziennikarzy. To rzeczywiście dziwne, ale nie chciałbym tego roztrząsać w mediach. Być może na zgrupowaniu spotkam się z selekcjonerem w tej sprawie i wszystko sobie wyjaśnimy.
Cóż, przynajmniej wreszcie udało się panu przekonać do siebie Beenhakkera…
Było trudno, ale udało się. Na kadrę pojadę pełen entuzjazmu. Z nadzieją, że zagram. Obojętnie na jakiej pozycji – czy na szpicy, czy na skrzydle.
A jeśli pan nie zagra?
To wtedy zupełnie inaczej podejdę do tego tematu. Na razie jestem spokojny i mam nadzieję, że nie będzie tak jak po meczu z Ukrainą – że selekcjoner o mnie zapomni na ponad pół roku. Chciałbym czuć się potrzebny.
Czuje się pan gorszy od innych kadrowiczów?
A dlaczego miałbym czuć się gorszy? Gram przecież w dobrym zachodnim klubie, w pierwszym składzie. I jeszcze strzelam gole.
To dlaczego Leo pana pomijał?
Nie wiem. Ale nie mam do niego żalu, nie jestem obrażalski. Raz się ma powołanie, a raz nie. Najwyraźniej to nie był mój czas.
Nie myślał pan sobie, że Beenhakker pana ignoruje? Nie dotrwał do końca meczu Auxerre z Le Havre, nie rozmawiał z panem…
Nie patrzę na to w ten sposób. Najwyraźniej uznał, że ma na mój temat wystarczająco dużo materiałów.
A teraz? Sądzi pan, że Leo powołał pana tylko dlatego, aby uciszyć dziennikarzy - jak to było w przypadku Wichniarka?
Mam nadzieję, że w moim przypadku będzie inaczej. Nie mogę powiedzieć, że moje relacje z selekcjonerem są złe. Są normalne. Ładnie się z nim przywitam na zgrupowaniu, a potem wezmę się do ciężkiej pracy.
Leo twierdzi, że nie dał pan mu wyjścia swoją formą w klubie – musiał pana powołać i już.
To mi sprawia frajdę. Fajna sprawa, bo w ostatniej kolejce nie daliśmy pograć mistrzom Francji. Przyjechaliśmy do Lyonu, aby nie przegrać. Potem zdobyłem bramkę i poszło już z górki.
Ładna bramka i wygrana w meczu z Lyonem, wywiady dla „L’Equipe”, oferty z kilku klubów. Czuje się pan już kimś w rodzaju gwiazdy ligi francuskiej?
Ja? Czuję się mocno, ale gwiazdą nie jestem. Z drugiej strony fajnie jest udzielić wywiadu kilku poważnym gazetom. Ja po prostu robię to, co do mnie należy - zdobywam bramki. To chyba jeszcze nie gwiazdorstwo.
Cały wywiad przeczytasz we wtorkowym DZIENNIKU