"Czy śpię spokojnie? Oczywiście, zwłaszcza że do meczu jest jeszcze daleko. Ale przed samym spotkaniem nerwy zapewne się pojawią" - mówi trener Lecha Franciszek Smuda. Zaraz potem jednak stara się pomniejszyć znaczenie niedzielnego wydarzenia: "Ten mecz w żadnym wypadku nie decyduje o mistrzostwie, ewentualna porażka nie przekreśla naszych szans".

Reklama

Ostrożność „Franza” można zrozumieć. Jeszcze kilka tygodni temu zdecydowanym faworytem spotkania byłby Lech. Drużyna, która najdłużej broniła honoru polskiego futbolu w europejskich pucharach i stoczyła dwa niezwykle wyrównane mecze z zespołem włoskiej Serie A Udinese, także w naszej lidze radziła sobie dobrze. Po 20. kolejce lechici mieli już trzy punkty przewagi nad Legią i miano najefektowniej grającej drużyny ekstraklasy.

>>>Trzeciak: W obecnej formie jesteśmy faworytami

Te opinie były jednak trochę na wyrost, bo ładna dla oka gra nie przekładała się na efekty. Zawodnicy Franciszka Smudy wygrali tylko jeden z ostatnich pięciu meczów. Kilka razy ratowali punkty tuż przed zakończeniem spotkań. Zbyt silne okazały się dla głównego faworyta do tytułu mistrza Polski nie tylko Wisła Kraków, ale także Arka Gdynia czy ŁKS Łódź.

Reklama

Tymczasem Legia, której gra zachwytów nie wzbudziła, mimo kilku potknięć wygrała dwa mecze po 4:0, strzeliła więcej bramek od Lecha i mniej straciła. Teraz to drużyna Jana Urbana ma punkt przewagi nad Kolejorzem. Jeśli w niedzielę wygra, dystans pomiędzy obydwoma klubami powiększy się do czterech punktów.

Kilka tygodni temu lechici mogliby liczyć chociaż na sprzyjające im milczenie warszawskiej publiczności. Skonfliktowani z zarządem klubu kibice Legii od wielu miesięcy nie wspierali drużyny swoim dopingiem w meczach u siebie. Jednak w tym tygodniu wszystko się zmieniło. Z inicjatywy przewodniczącej Rady Warszawy Ewy Malinowskiej-Grupińskiej doszło do kilku spotkań pomiędzy przedstawicielami kierownictwa Legii i kibiców. W efekcie fani zapowiadają, że w meczu przeciwko Lechowi na Łazienkowskiej znów będzie głośno.

"Nie podpisaliśmy jeszcze żadnego końcowego porozumienia, ale rozmowy idą w dobrą stronę. Dlatego zdecydowaliśmy, że w tak ważnym meczu na nasz stadion musi powrócić doping" - powiedział Michał Wójcik ze Stowarzyszenia Kibiców Legii Warszawa.

A kto wygra? Trener Smuda za klucz do zwycięstwa uważa drugą linię. "Jeśli mógłbym wybrać do siebie jednego piłkarza rywali, to wybrałbym Macieja Iwańskiego. Ten zawodnik bardzo dobrze kieruje grą zespołu Legii" - powiedział szkoleniowiec Lecha.