"Wracałem na swoje miejsce i zauważyłem, że trener Smuda stoi nad Arturem Borucem i stanowczo mówi, że jest niezadowolony z jego zachowania. Kiedy się zbliżyłem, zapytałem, o co chodzi. Wtedy odniósł się też do mnie. Odparłem, że jedyną osobą w tym gronie, która wygląda na zdenerwowaną i podnosi głos, jest on" - piłkarz opowiada w rozmowie z "Polski - The Times" o zajściu na pokładzie samolotu, którym kadrowicze wracali ze zgrupowania.
"Nie podrywaliśmy stewardes. Na pewno nie piliśmy wina z buteleczek, jak głosi legenda. Może nie były to ekskluzywne kieliszki, tylko plastikowe, ale jednak kieliszki. Rozmawialiśmy z 53-letnią Polką, która mieszka w Indiach i nam o tym kraju opowiadała. Owszem, chodziliśmy po pokładzie, bo nie da się usiedzieć w jednym miejscu przez osiem godzin lotu. Zapewniam, że do żadnych gorszących scen jednak tam nie doszło" - dodaje były kapitan reprezentacji.
Michał Żewłakow w ostatni wtorek meczem z Grecją zakończył swoją reprezentacyjną karierę. W kadrze rozegrał 102 spotkania.