Jaka była pana pierwsza myśl po tym, jak wylosowaliśmy w grupie Euro 2008 Niemców?
O Boże, to znowu oni! No nie, żartuję. Stwierdziłem, że to fajnie, że zagramy z Niemcami. W końcu kiedyś trzeba im się zrewanżować za porażkę na mundialu.
Reprezentanci, którzy wystąpili półtora roku temu w Dortmundzie, wspominają jeszcze ten mecz.
Zależy którzy. Ci, co wypadli słabo, raczej niezbyt chętnie wracają myślami do tamtych chwil. A że większość z nas nie zachwyciła, to chyba nie dziwi, że jakoś specjalnie nie rozwodzimy się nad tamtą przegraną.
Niemcy Joachima Loewa to mocniejsza drużyna od tej, którą prowadził Juergen Klinsmann?
Chyba tak. Loew, który był wcześniej asystentem selekcjonera, niczego nie pogorszył, a dodatkowo poprawił skuteczność kadrowiczów. On konsekwentnie idzie obraną wcześniej przez Klinsmanna drogą.
Czy obawiacie się szczególnie któregoś z Niemców?
Gdy Michael Ballack wróci do zdrowia i formy, będzie trudny do zatrzymania w środku pola. Z pomocników groźny jest także Bernd Schneider. Grałem z nim w Leverkusen, to wielki pracuś, który nie odpuszcza ani jednej piłki. Ciężko gra się także przeciwko Miroslavovi Klose. Zwłaszcza w polu karnym.
Rozmawiał pan już z Klosem lub Lukasem Podolskim o wynikach losowania?
Nie, przyjdzie na to czas. Na razie w ogóle nie chcę jakoś specjalnie myśleć o Euro 2008. Wolę skupić się na utrzymaniu wysokiej formy.
Jak Niemcy przyjęli fakt, że znów będą musieli grać z Polakami?
Nie wiem, nie przeglądałem prasy. Jakoś nie robiło mi specjalnej różnicy to, co o nas napisali. To tylko słowa. I tak wszystko zweryfikuje boisko. Ma rację Leo Beenhakker, który mówi, że nie trzeba przejmować się faworytami na papierze. Przecież w piłkę gra się na murawie, nie na kartce.
Mieszkający w Niemczech były reprezentant Polski Andrzej Buncol twierdzi, że w tym kraju panuje największy w historii boom na piłkę, że podczas meczów reprezentacji ludzie szaleją. To prawda?
Nie wiem, bo gdy niemiecka kadra gra u siebie, ja zazwyczaj jestem na zgrupowaniu polskiej drużyny. Ale z tego, co słyszałem od znajomych, to Niemcy rzeczywiście trochę interesują się piłką (śmiech).
Jak ocenia pan pozostałych rywali grupowych Polaków?
O Chorwatach nie trzeba za wiele mówić. Jak bardzo są silni, pokazali pokonując dwukrotnie Anglię. Natomiast Austriacy to ciekawy zespół. Może nie grają za dobrze, ale ja bym ich nie lekceważył. Czuję, że do Euro się podciągną. Przypominam, że jak przed mistrzostwami świata w Korei wylosowaliśmy gospodarzy, to też była euforia. Jak się to skończyło, wszyscy pamiętamy. Dlatego do Austriaków trzeba podejść z respektem. Mecz z nimi będzie równie ciężki jak spotkanie z Niemcami.
Uważa pan, że wygramy z naszymi zachodnimi sąsiadami?
Tak sobie myślę, że to znakomity moment, by wreszcie poradzić sobie z Niemcami. W debiucie na mistrzostwach Europy pokonujemy ich po raz pierwszy w historii - pięknie to brzmi, prawda?