Dlaczego cieszy się pan z cudzego nieszczęścia? Nieładnie...

Grzegorz Lato: Ja z cudzego nieszczęścia? O co panu chodzi?

O mecz Polska – Słowenia we Wrocławiu. Leo Beenhakker poskarżył się dziennikarzom, że prominentni działacze PZPN, wśród których pan był, cieszyli się, że biało-czerwonym nie układa się gra w tym spotkaniu.

Pan Beenhakker opowiada jakieś dziwne historie. Nic takiego nie miało miejsca.

Reklama

Nie kpił pan sobie z nieudolności polskiej drużyny?

Reklama

Panie, ja się nigdy nie śmieję, gdy nie idzie polskiej reprezentacji. Na szczęście dobrze pamiętam ten mecz i moją reakcję na to, co się działo na boisku. Otóż byłem zwyczajnie wkurzony i myślałem sobie, że do kitu z taką grą, skoro nie możemy wygrać. Strasznie chciałem, żeby Polska zwyciężyła i w kółko to powtarzałem. Żeby tylko wygrali, styl się nie liczy, ważne żeby były trzy punkty. Tak mówiłem do kolegów, którzy niby razem ze mną cieszyli się z wpadki Polaków.

>>>Oni cieszą się z porażek

Reklama

Wersja Beenhakkera brzmi wiarygodnie, bo wszyscy wiedzą, że Grzegorz Lato nie jest jego zwolennikiem i najchętniej by go zdymisjonował, ale nie posiada takiej władzy. Przynajmniej na razie.

Dziennikarze wmówili opinii publicznej, że nie cierpię Beenhakkera, że chętnie się go pozbędę przy pierwszej okazji. Ale to nieprawda! Uczciwie powiem: nie jest ślepym fanem trenera Beenhakkera, ale potrafię docenić to, co zrobił dla polskiej piłki. Wiem, ile kosztuje wysiłek włożony w przygotowaniu do całego meczu. I wiem, że taki wysiłek może zostać zmarnowany z powodów, na które nie mamy wpływu.

Ciekawie, co pan powie o Beenhakkerze po zwycięskich wyborach.

A wy znowu swoje. Muszę was rozczarować. w moim programie wyborczym na pewno nie będzie punktu „Beenhakker musi odejść”.

W takim razie porozmawiajmy o tym pańskim programie wyborczym.

Proszę wybaczyć, ale o tym rozmawiać nie będziemy.

Nie ma pan jeszcze przygotowanego planu uzdrowienia polskiej piłki?

Pewnie, że mam. Ujawnię go jednak dopiero w październiku, blisko wyborów. Wcześniej nie. Żebyście to analizowali i złośliwie krytykowali? Nie ma głupich.

Będzie pan prezesem PZPN?

Skąd ja to mogę wiedzieć? Na razie jestem kandydatem na kandydata. Mądrzejsi będziemy po 30 września, rejestracja zakończy się o północy i wcześniej lepiej nie wyrywać się z jakimiś komentarzami, bo błyskawicznie mogą się stać nieaktualne.

Wszystko wskazuje na to, że pana najgroźniejszym rywalem będzie Zdzisław Kręcina. A może plan jest taki, że w ostatniej chwili nieoczekiwanie połączycie siły i jeden z was wybory wygra w cuglach?

Bardzo szanuję Zdzisia, znamy się bardzo dobrze i można powiedzieć, że jesteśmy bardzo dobrymi kolegami. Wierzę, że tak samo będziemy o sobie mówić po wyborach. Złego słowa ode mnie na jego temat nie usłyszycie nawet w najbardziej gorącym momencie kampanii.

>>>To już prawie pewne. Kręcina prezesem PZPN

Podobno – w największym uproszczeniu – Kręcinę popierają kluby zawodowe a pana „betonowy” elektorat.

Na armię piłkarskich działaczy w terenie mówicie, że to jest „beton”. I bardzo dobrze! Bo z czego buduje się fundamenty solidnego gmachu? Z betonu! Bez tych ludzi nie będzie istniał PZPN, nie będzie polskiej piłki nożnej. Fundamenty nowej federacji muszą być betonowe. Utożsamiam się z tymi ludźmi, jestem z nimi i liczę na ich współpracę. Oni pracują praktycznie za darmo i gwarantuję, że w tej robocie nie wyręczy ich nawet najbardziej nowoczesny komputer czy laptop.

Wyczuwam tu złośliwą aluzję do niektórych poglądów Zbigniew Bońka.

Nie ma żadnej aluzji. Po prostu mówię jak jest. A kto mnie poprze na sali, jeżeli wystartuję w wyborach? Zobaczymy. Zadecydują ludzie, którzy znają się na piłce, a nie ci, którym się tylko tak wydaje. Ja odwiedzam ludzi pracujących w terenie, wykorzystuję każdą okazję na rozmowę z nimi. Dzięki temu jeszcze lepiej znam problemy polskiej piłki.

Te liczne spotkania podobno zaniepokoiły nawet Michała Listkiewicza. W piłkarskim środowisku plotkuje się, że Lato był jego faworytem, ale wymknął mu się spod kontroli.

Wymknąłem się spod kontroli Listkiewicza! Ha, ha ha!. Fajne hasło. Wymyślili je ludzie, którzy się mnie boją i myślą, że w ten sposób mi zaszkodzą.