Po remisie z Irlandią Północną zawodnicy i trenerzy są w grobowych nastrojach. Nie tryskał humorem nawet prezes PZPN Grzegorz Lato, który zwykle zachowywał urzędowy optymizm.

Reklama

"A z czego tu się cieszyć? Jeśli nie awansujemy, to stracimy sportowo, ale i finansowo. Lekko licząc, siedem milionów euro. Stworzyliśmy drużynie komfortowe warunki. Mają wszystko to, co najlepsi zawodnicy na świecie - renomowanego trenera, przygotowania w luksusowych warunkach, pokaźne premie. Nawet w samolocie do Mariboru oddzieliliśmy ich przedział od działaczy firanką i weszliśmy innymi drzwiami, żeby nie drażnić swoją obecnością. Dotarły do nas bowiem słuchy, że przeszkadzamy. Trochę to dziwne, bo nie przeszkadzają im inni pasażerowie w rejsowych samolotach, ale niech będzie. Chuchamy na nich i dmuchamy. Byle tylko wygrywali i pojechali na ten mundial" - powiedział DZIENNIKOWI Lato.

>>>Leo straci pracę, jak przegramy ze Słowenią

Szef piłkarskiego związku zapytany, czy nie próbował zmotywować zawodników na mecz ostatniej szansy dodatkowo, obruszył się: "Mało mają obiecane?! Pięć milionów złotych za awans do podziału. Niektórzy dostaną po 250 tysięcy. Wie pan, ile to jest pieniędzy? Niech im się w głowach nie przewraca".

"W przypadku porażki zwolni pan Beenhakkera? Widzieliśmy, że po meczu w Chorzowie rozmawiał pan długo z Franciszkiem Smudą..." - dopytywaliśmy. "Obiecałem Leo, że jemu pierwszemu powiem, gdy podejmę taką decyzję. A oprócz Smudy to rozmawiałem jeszcze z Majewskim, Piechniczkiem i innymi trenerami. Ja w ogóle dużo rozmawiam, taki już jestem rozmowny" - uciął Lato.