Z zakulisowych informacji "Przeglądu Sportowego" wynika, że UEFA nie chciała karać Legii. Od rana trwały analizy regulaminu, szukano jakiegoś zapisu, który pozwoliłby wymierzyć tylko karę finansową.
Jak informuje "Gazeta Wyborcza" jeszcze w czwartek wieczorem UEFA sondowała, czy szkocki klub w przypadku przymknięcia oka na incydent na pewno nie odwoływałby się do Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu (CAS). Ale Celtic nie chciał zapewnić na piśmie, że nie zwróci się o odszkodowanie. W piątek przed godz. 11, tuż przed losowaniem, komisja dyscyplinarna UEFA wydała więc wyrok na Legię.
Teraz do Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu w Lozannie odwołała się Legia. Jeśli w ciągu pięciu dni otrzyma pozytywną odpowiedź, to zagra w czwartej rundzie eliminacji do Ligi Mistrzów z Mariborem. Celtic natomiast zmierzy się z ekipą Aktobe w walce o fazę grupową Ligi Europy.
Klub z Warszawy mimo iż w sportowej rywalizacji wygrał z Celtikiem 6:1, to nie zagra w IV rundzie eliminacji do Ligi Mistrzów. Klub został ukarany walkowerem po tym jak w rewanżowym spotkaniu na ostatnie pięć minut meczu na boisku pojawił się Bartosz Bereszyński, który nie był uprawniony do gry. Jednak jak się okazuje nawet, gdyby obrońca Legii nie pojawił się na boisku, to i tak klub ze stolicy zostałby ukarany. Zawodnik nie mógł się znaleźć się w 18-stce piłkarzy wpisanych do protokołu. Nawet jego siedzenie na ławce oznaczało bowiem walkower.