W obu przypadkach pierwsze mecze zakończyły się bezbramkowymi remisami. Przed meczem Bayern przypomniał statystykę mówiącą o tym, iż w 21 z 23 przypadków, kiedy monachijczycy zremisowali pierwszy mecz, później awansowali do kolejnej rundy. Zaznaczono jednak, że za pierwszym razem nie udało się to w sezonie 1980/81, kiedy Bawarczycy zremisowali na wyjeździe 0:0, a w rewanżu u siebie 1:1 i odpadli z Pucharu Europy. Rywalem był wówczas Liverpool. W środę historia się powtórzyła.
"The Reds" objęli prowadzenie w 26. minucie, kiedy to Sadio Mane przyjął piłkę na granicy pola karnego, obrócił się z nią, radząc sobie jednocześnie z Manuelem Neuerem i strzelił do bramki. Gospodarze wyrównali w 39. minucie. Serge Gnabry dośrodkował z prawej strony boiska, a piłkę do własnej bramki skierował Joel Matip. Gdyby on tego nie zrobił, do piłki dopadłby Lewandowski, który wbiegał tuż za rywalem.
Reprezentant Polski toczył zacięte boje z Virgilem van Dijkem. Holender nie dość, że dobrze radził z napastnikiem Bayernu, to w 69. minucie strzelił ważną bramkę w tym meczu, pokonując Neuera strzałem głową. Po tym golu mistrz Niemiec znalazł się w bardzo trudnej sytuacji.
W 84. minucie podopieczni Juergena Kloppa dobili rywali. Mohamed Salah dośrodkował zewnętrzną częścią stopy, a Mats Hummels nie upilnował Mane, który strzałem głową z bliskiej odległości trafił do bramki gospodarzy. Po tym golu kibice Bayernu zaczęli opuszczać swoje miejsca na Allianz Arena. Zdawali sobie sprawę, że Bayern nie będzie w stanie odrobić takich strat.
"Zabrakło nam podjęcia ryzyka w obu meczach. Na własnym boisku zagraliśmy zbyt asekuracyjnie i defensywnie. Czasami trzeba zaryzykować, a tego nam zabrakło. Nie funkcjonowało wiele rzeczy" - powiedział Lewandowski na antenie Polsat Sport.
Dużo emocji było również w drugim środowym spotkaniu. Barcelona do przerwy prowadziła 2:0, a z kontuzją boisko opuścił bramkarz Olympique Lyon Anthony Lopes. W 18. minucie kataloński zespół prowadził po tym jak rzut karny pewnie wykorzystał Lionel Messi. W 31. minucie efektowną akcją popisał się Luis Suarez, który w asyście dwóch rywali przyjął piłkę, odwrócił się z nią i dokładnie podał do Philippe'a Coutinho. Temu pozostało skierowanie piłki do pustej bramki.
W 58. minucie goście zdobyli bramkę kontaktową. Jednak odpowiedź katalońskiego zespołu była zabójcza. 20 minut później drugiego gola w tym spotkaniu strzelił Messi, popisując się indywidualną akcją. Tym samym Argentyńczyk zdobył 108. bramkę w Lidze Mistrzów. W tej edycji natomiast ma osiem goli i zrównał się w klasyfikacji z Lewandowskim. W końcówce bramkarza gości pokonali jeszcze Gerard Pique (81) i Ousmane Dembele (86).
Spotkanie w Barcelonie wraz ze swoim zespołem sędziowskim prowadził Szymon Marciniak.
We wtorek awans do ćwierćfinału wywalczył Juventus Turyn z Wojciechem Szczęsnym w bramce. Zespół "Starej Damy" pokonał Atletico Madryt 3:0, a wszystkie gole strzelił Cristiano Ronaldo. Juventus odrobił straty z pierwszego meczu, przegranego na wyjeździe 0:2.
W drugim wtorkowym spotkaniu popis skuteczności dał Manchester City, który pokonał u siebie Schalke 04 Gelsenkirchen 7:0. Mistrz Anglii wypracował sobie przewagę już na wyjeździe pokonując niemiecki zespół 3:2.
W poprzednim tygodniu awans wywalczyli FC Porto, Ajax Amsterdam, Manchester United i Tottenham Hotspur.
Finał zaplanowano na 1 czerwca na madryckim Estadio Metropolitano, gdzie na co dzień swoje mecze rozgrywa Atletico.