Real nie stracił punktów w La Liga od 10 grudnia, kiedy przegrał na własnym stadionie Gran Derbi z Barceloną 1:3. Później wygrał 11 kolejnych spotkań i niewiele brakowało, by cieszył się z 12 zwycięstwa.

>>>Real - Malaga 1:1. Zobacz gole

Reklama

W 35. minucie po akcji Portugalczyka Cristiano Ronaldo i strzale głową Francuza Karima Benzemy (14. trafienie w sezonie) gospodarze objęli prowadzenie i cieszyli się z niego do... drugiej minuty doliczonego przez sędziego czasu gry. Wtedy pięknym uderzeniem z rzutu wolnego Ikera Casillasa pokonał Santi Cazorla.

Podopieczni trenera Jose Mourinho na boisku pojawili się przed spotkaniem w koszulkach wspierających Fabrice'a Muamby i Erika Abidala.

Pierwszy z nich w sobotnim meczu Pucharu Anglii między Boltonem a Tottenhamem Hotspur w czasie gry doznał ataku serca i wciąż walczy o życie w szpitalu. "Wracaj szybko do zdrowia" - głosił napis na trykotach. Z kolei francuskiego obrońcę Barcelony czeka przeszczep wątroby. Jemu piłkarze Realu dedykowali napis: "Trzymaj się, Abidal".

Real wypuścił wygraną z rąk. Piękny strzał Cazorli dał nadzieję Barcelonie i przywrócił lidze emocje - napisał dziennik "Marca" tuż po ostatnim gwizdku w Madrycie, a relację z meczu opatrzył zdjęciem trzymającego się za głową Ronaldo.

To dopiero drugi remis "Królewskich" w sezonie. Dotąd stracili oni 10 z możliwych do zdobycia 81 punktów i o osiem wyprzedzają Barcelonę, która w sobotę wygrała na wyjeździe z Sevillą 2:0.

Reklama

Emocje na stadionie Sevilli skończyły się praktycznie po 25 minutach, gdy Barcelona prowadziła już różnicą dwóch goli. Najpierw bramkarza gospodarzy pokonał Xavi, który popisał się strzałem z rzutu wolnego, a wkrótce potem wynik podwyższył efektownym lobem Lionel Messi.

Argentyńczyk zdobył 31. bramkę w obecnym sezonie hiszpańskiej ekstraklasy. O jedno trafienie ustępuje jednak Cristiano Ronaldo.

Zagraliśmy świetnie w pierwszej połowie, zdobyliśmy dwa gole, a mogliśmy jeszcze więcej. Druga połowa to już inna historia. W sumie wykonaliśmy swoją robotę. Real wie, że cały czas jesteśmy za jego plecami i nie poddajemy się - podkreślił obrońca Barcelony Gerard Pique.