Piłkarze Manchesteru City tradycyjnie od pierwszego gwizdka narzucili szybkie tempo. Zepchnęli rywala do głębokiej defensywy, stworzyli kilka dogodnych okazji, ale w decydujących momentach brakowało im precyzji.

Chelsea przetrwała napór. Pierwszy strzał na bramkę gospodarze oddali dopiero tuż przed przerwą, ale za to od razu przyniósł im gola. Kontratak ładnym uderzeniem wykończył N'Golo Kante.

Druga połowa nie była już tak jednostronna. W niej goście mieli wyraźne problemy by stworzyć zagrożenie pod bramką Chelsea, a "The Blues" grali coraz śmielej.

Reklama

W 78. minucie wynik ustalił David Luiz, który uderzał głową po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Edena Hazarda. Był to pierwszy rzut rożny dla gospodarzy w tym meczu (Manchester miał ich 13), a w dodatku niesłusznie podyktowany. Powtórki telewizyjne pokazały, że piłka po uderzeniu Rossa Barkleya przed opuszczeniem boiska nie dotknęła żadnego zawodnika "The Citizens".

Reklama

"To był wspaniały mecz. Na jego początku cierpieliśmy, ale później wykorzystaliśmy swoje szanse. Cały zespół spisał się świetnie. Wszyscy walczyli do końca" - powiedział Luiz.

Josep Guardiola prowadzi Manchester City trzeci sezon. To była trzecia ligowa porażka jego zespołu z londyńczykami. Z żadnym innym rywalem nie ma tak niekorzystnego bilansu.

Reklama

"Graliśmy w tym spotkaniu lepiej niż w niektórych zwycięskich. Pierwsza połowa w naszym wykonaniu była niesamowita. Ograniczyliśmy zagrożenie ze strony rywala do minimum, ale to nie wystarczyło. Bronimy tytułu i wszyscy chcą nas pokonać. Teraz musimy odpocząć przed Ligą Mistrzów" - przyznał hiszpański szkoleniowiec.

Manchester ma teraz punkt straty do Liverpoolu - jedynej niepokonanej jeszcze drużyny. Chelsea jest trzecia i od lidera ma o osiem punktów mniej.

Bohaterem "The Reds" w meczu z Bournemouth był Mohamed Salah, który zdobył trzy bramki. "Wisienki" napór gości wytrzymały tylko 25 minut. "Książe Egiptu" dobił wówczas piłkę po strzale Roberto Firmino. Na 2:0 Salah podwyższył w 48. minucie, a hat-tricka skompletował w 77. W międzyczasie wyjątkowo ładne, bo piętką samobójcze trafienie zanotował Steve Cook.

Salah po słabszym początku rozgrywek wreszcie przypomina piłkarza z poprzedniego sezonu, kiedy dominował na angielskich boiskach. Drugą i trzecią bramkę zdobywał po indywidualnych akcjach, ośmieszając wręcz obronę rywali.

"Bez względu na to jak konstruujesz akcje w meczu, w pewnym momencie i tak potrzebujesz kogoś, kto ją skutecznie wykończy. To co Mohamed zrobił w drugiej połowie było po prostu niesamowite" - komplementował podopiecznego trener Juergen Klopp.

Sobotni mecz był 500. w karierze w Premier League Jamesa Milnera. 32-latek jest 13. piłkarzem, który może się pochwalić takim wyczynem. Po spotkaniu Salah przekazał mu nagrodę dla najlepszego zawodnika meczu.

Czwarty, również z ośmioma punktami straty, obecnie jest Arsenal. "Kanonierzy" skromnie 1:0 pokonali u siebie Huddersfield Town. Zwycięstwo w 83. minucie zapewnił im Urugwajczyk Lucas Torreira.

"Dziś kluczowa okazała się cierpliwość. Chcieliśmy szybko otworzyć wynik meczu, ale długo nam się to nie udawało. Piłkarze jednak nie panikowali, trzymali się założeń i to się opłaciło" - przyznał trener Arsenalu Unai Emery.

Po pięciu meczach bez zwycięstwa wreszcie przełamał się Manchester United. "Czerwone Diabły" wygrały na własnym stadionie z zamykającym zestawienie Fulham 4:1. Gospodarze 3:0 prowadzili już po pierwszej połowie. Na listę strzelców wpisali się Ashley Young, Juan Mata i Romelu Lukaku.

Jak się okazało honorowego gola dla londyńczyków z rzutu karnego zdobył Aboubakar Kamara, a w końcówce dobił ich Marcus Rashford.

"Piłkarze zrozumieli, że kiedy trzymają się razem i realizują plan, to stają się lepszą drużyną. Kiedy dajesz z siebie wszystko, wynik po prostu musi być lepszy" - powiedział trener "ManU" Jose Mourinho.

Drugie zwycięstwo z rzędu odniósł West Ham United Łukasza Fabiańskiego. "Młoty" tym razem na własnym stadionie pokonały Crystal Palace 3:2. W szóstej minucie prowadzenie gościom dał James McArthur i taki wynik utrzymał się do przerwy. Drugą połowę świetnie zaczął jednak zespół Polaka, który w 20 minut zdobył trzy bramki. Na listę strzelców kolejno wpisali się Robert Snodgrass, Javier Hernandez i Felipe Anderson. Rozmiary porażki zmniejszył jeszcze Jeffrey Schlupp.

Powodów do zadowolenia nie miał za to Jan Bednarek. 22-letni obrońca znalazł się co prawda w składzie Southamptonu na wyjazdowy mecz z Cardiff City, ale "Święci" ulegli beniaminkowi 0:1. Z gola w 74. minucie cieszył się Callum Paterson.

Southampton w tabeli jest przedostatni, a West Ham 10.