Kibice oglądali na Old Trafford ciekawe i szybkie spotkanie, w którym gole padały po błędach formacji defensywnych rywali. W 26. minucie prowadzenie gościom dał Shkodran Mustafi - trafił do siatki głową po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Nie dość, że nikt nie upilnował reprezentanta Niemiec, to jeszcze nie najlepiej spisał się bramkarz "Czerwonych Diabłów" David De Gea. Piłka zmierzała prosto w niego, ale Hiszpan odbił ją do góry i za siebie.
Cztery minuty później nie popisali się z kolei obrońcy "Kanonierów". Dwóch z nich minęło się z piłką po - wydawało się - niegroźnym dośrodkowaniu Hiszpana Andera Herrery po ziemi, a akcję wykończył Francuz Anthony Martial.
Arsenal znów prowadził w 68. minucie, kiedy rozgrywając w defensywie piłkę stracił Argentyńczyk Marcos Rojo, a chwilę później do siatki posłał ją Francuz Alexandre Lacazette.
Nie minęło nawet pół minuty od momentu, kiedy sędzia nakazał wznowienie gry ze środka boiska, a znów był remis. Jesse Lingard wykorzystał nieporadność trzech obrońców "Kanonierów" - nie potrafili oni powstrzymać Anglika, który otrzymał podanie z połowy boiska.
"Obie drużyny grały ofensywnie. To był świetny mecz z punktu widzenia kibiców. Zasłużyliśmy na punkt. Wszyscy widzą, że nie jest u nas najlepiej z pewnością siebie, ale dzisiaj pokazaliśmy waleczność, którą powinniśmy prezentować zawsze" - skomentował pomocnik gospodarzy Serb Nemanja Matic.
Spotkanie tych zespołów odbyło się po raz pierwszy od 1986 roku bez udziału ani słynnego trenera Manchesteru United Alexa Fergusona, ani wieloletniego szkoleniowca londyńczyków Francuza Arsene'a Wengera.
Remis nie satysfakcjonuje żadnej z drużyn. "Czerwone Diabły" są na ósmej pozycji z 23 punktami, natomiast niepokonany od 20 meczów o stawkę Arsenal spadł z czwartego na piąte miejsce z dorobkiem 31 pkt. Przed niego wskoczył lokalny i odwieczny rywal Tottenham Hotspur, który po zwycięstwie na Wembley nad Southampton 3:1 ma 33 "oczka". W kadrze meczowej gości zabrakło Jana Bednarka, a z trybun spotkanie oglądał nowy szkoleniowiec "Świętych" Austriak Ralph Hasenhuettl.
O jedną lokatę - na czwartą - spadła też Chelsea Londyn - również 31 pkt. "The Blues" niespodziewanie ulegli na wyjeździe Wolverhampton Wanderers 1:2.
"Graliśmy bardzo dobrze przez 55 minut, a potem staliśmy się zupełnie innym zespołem. Oczywiście, że jestem rozczarowany. W pierwszej połowie mieliśmy okazję +zabić+ ten mecz" - powiedział włoski szkoleniowiec Chelsea Maurizio Sarri.
Takie rozstrzygnięcia oznaczają, że coraz bardziej reszcie stawki uciekają lider Manchester City - 41 pkt oraz drugi w tabeli Liverpool - 39. Oba zespoły pozostają niepokonane w lidze w tym sezonie. "The Citizens" we wtorek ograli na wyjeździe Watford 2:1, natomiast wicelider wygrał w środę na stadionie rywala z Burnley 3:1, mimo że do 62. minuty przegrywał 0:1.
Tego dnia odbyło się też spotkanie w Londynie, ważne dla trenera Fulham Claudio Ranieriego. Jego podopieczni rywalizowali z Leicester City, z którym włoski szkoleniowiec sensacyjnie zdobył mistrzostwo Anglii w sezonie 2015/16. Kibice gości pozdrawiali Włocha śpiewami. Mecz zakończył się remisem 1:1, po którym gospodarze wciąż są na ostatnim miejscu.
"To było fantastyczne doświadczenie na początku, kiedy kibice wykrzykiwali moje nazwisko. Ale później byłem już skoncentrowany. Remis to sprawiedliwy wynik" - uznał Ranieri.
We wtorek z dobrej strony pokazał się bramkarz West Ham United Łukasz Fabiański, który obronił rzut karny. Jego zespół wygrał z Cardiff City 3:1.