Trener polskich skoczków Hannu Lepistoe tej zimy ani przez chwilę nie zwątpił w końcowy sukces Małysza. Fin zdradza też, że choć współpracuje mu się dobrze z Adamem, bardzo często się sprzeczają - pisze "Fakt".

Pierwszy rok pana pracy z Adamem kończy się zwycięstwem w Pucharze Świata. Jest pan zaskoczony?
Już na początku, kiedy zaczynałem z nim pracować, miałem przeczucie, że możemy to osiągnąć. Widziałem Adama w poprzednich latach. Wiedziałem, że nie pokazuje wszystkiego, na co go stać. To zwycięstwo to dla mnie bardzo ważne wydarzenie. Polska to ostatnia stacja w mojej karierze i jednocześnie ostatnia możliwość odniesienia sukcesu.

Po konkursie w Vikersund Adam tracił do Jacobsena aż 350 pkt. Wierzył pan, że można to odrobić?
Oczywiście! Cały czas to kontrolowaliśmy. Przez całą zimę nie zwątpiłem w końcowy sukces. Ciągle liczyłem punkty i wierzyłem, że ten pech musi się wreszcie skończyć. W połowie stycznia zwycięstwo Adama było jeszcze możliwe.

Czy Adam kiedyś protestował przeciwko pana metodom?
Tak. Często wyraża swoje zdanie, później dyskutujemy i wyjaśniamy sobie wszystko. Nie pamiętam szczegółów, bo to zdarza się bardzo często. Adam ma już ogromne doświadczenie. Takie talenty są wyjątkowe. On ma swoją koncepcję treningu, myśli i czuje po swojemu. Na początku nie chciał, by ktoś mu się wtrącał, ale -jak sądzę - współpraca ułożyła się nam całkiem nieźle.

Jak to się dzieje, że Małysz od 11 lat skacze na takim poziomie?
Sam nie potrafię wytłumaczyć tego fenomenu. Sytuacja może powtórzyć się kolejnej zimy, a wciąż będzie trudna do wyjaśnienia.

A jak długo jeszcze Adam może skakać?
Sądzę, że jeszcze przez wiele lat. Jemu to przychodzi z łatwością. Musi tylko zmniejszyć liczbę występów. Adam powinien koncentrować się na wybranych imprezach: mistrzostwach świata, Turnieju Czterech Skoczni. W przyszłym sezonie najważniejszy dla nas będzie właśnie Turniej, a później klasyfikacja generalna Pucharu Świata. Lato potraktujemy ulgowo. Adama czeka długa przerwa od poważnego skakania.

I potem zaatakuje rekord liczby wygranych konkursów Pucharu Świata.
Nie można tego traktować w ten sposób. Nie można postawić mu takiego celu. Trzeba utrzymywać formę, koncentrować się na najbliższych zawodach i... poprawi rekord.

Reklama

Jak będziecie świętować triumf?

O godzinie 17 mam z Lublany a href="https://www.dziennik.pl/tagi/samolot" title="Samolot">samolot
do domu. Trudno było coś planować, skoro do ostatniej chwili nie byliśmy pewni sukcesu. Po tym, co zdarzyło się w Holmenkollen, nie można było lekceważyć pogody.

Co pan czuje ostatniego dnia sezonu?
Jestem już nieco zmęczony. Chłopcy nie, ale ja się cieszę, że to już koniec.

Gdzie spędzi pan wakacje?
Zostanę w domu. Nie wyjeżdżam nigdzie.

Jak pana pracę znosi żona?
Nie narzeka. Jest zadowolona. Nie mieszkam w Polsce, przyjeżdżam tu tylko na obozy. Nie chciałbym przeprowadzić się do waszego kraju. Czułbym się tu samotny i znudzony. Mam trudności, by z kimś porozmawiać, nie rozumiem telewizji, nie mogę poczytać gazety. Wolę Finlandię, tam jest mój dom. Choć uważam, że Kraków jest piękny.

Hoduje pan konie startujące w wyścigach kłusaków. Co sprawia panu większą przyjemność? Zwycięstwo Adama czy pańskiego konia?
W Lahti tak się złożyło, że tego samego dnia cieszyłem się z dwóch sukcesów.