Nykaenen w latach 1981-89 wygrał aż 46 zawodów zaliczanych do tego cyklu. Przez długi czas ten wynik wydawał się nieosiągalny dla jego następców. Do momentu, aż do wspaniałej formy wrócił Małysz. Po tym, jak w ciągu dwóch miesięcy nasz mistrz wygrał 9 konkursów i w sumie ma już 38 zwycięstw, Fin może zacząć się denerwować. "Adam może go dogonić. Ten rekord jest w jego zasięgu" - zapowiedział w rozmowie z "Faktem" trener polskich skoczków Hannu Lepistoe.

Dobrze wie, co mówi, bo pracował również z tamtym słynnym skoczkiem. Sam Lepistoe nie spodziewał się pewnie, że Małysz odrobi te straty tak szybko. Jeśli polski skoczek utrzyma tempo, to jeszcze w następnym sezonie może dogonić legendarnego Fina. "Ja nie zwracałem na to uwagi. Dopiero kiedy dziennikarze zaczęli pytać mnie o dogonienie Janne Ahonena, potem Jensa Weissfloga, a potem wreszcie Nykaenena, zacząłem się tym interesować i dotarło do mnie, ile razy już wygrałem" - przyznaje Małysz.

W prowizorycznym terminarzu na sezon 2007/08 zaplanowano 31 konkursów. 9 z nich odbędzie się jeszcze w roku 2007. Trudno zakładać, że Polak wygra wszystkie. Ale przez całą zimę? Czemu nie? Może nazbierać tyle zwycięstw. Tym bardziej że w kalendarzu po raz pierwszy od wielu lat znalazły się zawody na tak lubianych przez naszego mistrza małych skoczniach - w austriackim Villach i słoweńskim Kranj.

"Nie można dogonienia Nykaenena traktować, jako celu na przyszły sezon. Najważniejsze będą dla nas Turniej Czterech Skoczni i klasyfikacja generalna Pucharu Świata. Będziemy szykować formę na konkretne momenty zimy, koncentrować się na najbliższych zawodach. A rekord poprawimy przy okazji" - puszcza oczko w rozmowie z "Faktem" Lepistoe.

A skoro po czterech latach kryzysu doprowadził Adama do mistrzostwa świata, czwartego zwycięstwa w Pucharze Świata i do grona najlepszych oraz najwybitniejszych zawodników w historii skoków narciarskich, nie sposób mu nie wierzyć.