W poniedziałkowym meczu 1/8 finału na twardych kortach w Melbourne Park (pula nagród 24 mln dol. austral.) Polka pokonała Chinkę Shuai Peng 7:5, 3:6, 7:5.

"Ze względu na wciąż puchnącą nogę miało być dziś krótko, jednak zrobiły się bardzo ciężkie trzy sety. Cóż, tak bywa, a obie grały falami. Raz szło lepiej jednej, a raz drugiej, walka była bardzo zacięta i wyrównana. W sumie to był trochę kuriozalny mecz, ale najważniejsze, że wygrany. W końcu Isia obroniła w końcówce trzy meczbole i weszła do ćwierćfinału. Jestem pod wrażeniem tego, jak wytrzymała do końca, choć wydawało się, że jest już bardzo niewesoło. Ma charakter, nieskromnie dodam, że chyba po ojcu" - powiedział PAP Robert Radwański.

Reklama

Poprzedni sezon polska tenisistka zakończyła w pierwszych dniach października, gdy nasiliły się bolesne objawy przeciążeniowego złamania kości dużego palca lewej stopy. Konieczna była operacja przeprowadzona w Krakowie przez doktora Mariusza Bonczara, który rok wcześniej operował jej dłoń (miała stan zapalny przyczepu palca serdecznego).

"Po raz kolejny doktor Bonczar zrobił coś fantastycznego. Przecież przed operacją była mowa o co najmniej trzech miesiącach bez tenisa. Okazało się, że jego talent i doskonale przeprowadzona rehabilitacja pozwoliły Isi szybko wrócić do formy. Później były pierwsze treningi na siedząco, na krześle, z nogą opartą na poduszce. Teraz jesteśmy tutaj i mamy powody do radości, choć jeszcze niedawno nie myśleliśmy, że uda się zagrać w tym turnieju" - przyznał Radwański.

"Jedyna niedogodność to puchnąca stopa, właściwie po każdym meczu. Wpływ na to ma wysiłek, ale i środek lata, jaki tu panuje. Są takie momenty, że Isia z trudem wciska nogę do buta, ale jest dzielna i waleczna. Cieszę się, że tak dobrze jej tu idzie, szczególnie, że jej gra jeszcze nie jest do końca stabilna. To widać po braku regularności. Z drugiej strony wiele zawodniczek pewnie chciałoby wrócić w takim stylu po kontuzji i ponad trzymiesięcznej przerwie" - dodał.

Radwańska zakończyła poprzedni sezon na 14. pozycji w rankingu WTA Tour. W Melbourne została rozstawiona z numerem 12. pod nieobecność sklasyfikowanych przed nią Amerykanki Sereny Williams (kontuzja) i Rosjanki Jeleny Dementiewej (zakończyła karierę). W pierwszym starcie po kontuzji, w czterech meczach, straciła dotychczas dwa sety. Jej następną rywalką będzie zwyciężczyni wieczornego meczu pomiędzy Belgijką Kim Clijsters (3.) i Rosjanką Jekateriną Makarową.



Reklama

"Przed rokiem odpadła w trzeciej rundzie, więc już jesteśmy na plusie, jeśli chodzi o punkty. Chociaż do odzyskania właściwej formy będzie potrzebowała jeszcze trochę czasu, jestem optymistą. Wierzę, że szybko uda jej się wrócić do pierwszej dziesiątki. Pierwszy krok zrobił tutaj, szczególnie dzisiaj. Za dwa dni być może zrobi następny, nawet jeśli będzie musiała grać z Clijsters" - powiedział Radwański.

"Isia nie będzie miała nic do stracenia, więc może z siebie dać wszystko. To Kim zagra pod presją, w końcu jest jedną z faworytek. Na Isię raczej nikt nie stawia, więc będzie w bardziej komfortowej sytuacji. Zagra bez większych oczekiwań i ze świadomością, że z bolącą nogą porażka z numerem trzy nie będzie wstydem. Oczywiście zakładając, że Belgijka awansuje do ćwierćfinału, bo może wieczorem Makarowa postara się o jakąś niespodziankę" - dodał.

W Melbourne, w 2008 roku, Radwańska osiągnęła pierwszy wielkoszlemowy ćwierćfinał, a powtórzyła ten wynik pół roku później w Wimbledonie. W kolejnym sezonie na londyńskiej trawie znów osiągnęła tę fazę. Później jednak już jej się to nie udało, choć przez dwa sezony była sklasyfikowana w czołowej dziesiątce rankingu WTA Tour.