Spotkanie trwało dwie godziny i 44 minuty, a w decydującym secie krakowska tenisistka wybroniła się ze stanu 4:5 i 15-40 przy serwisie rywalki, zanim rozstrzygnęła losy pojedynku na swoją korzyść.
"Grałam przeciwko niej już prawie we wszystkich turniejach Wielkiego Szlema: w Wimbledonie i US Open, a teraz tutaj. Pamiętam, że mecze z nią zajmowały zawsze prawie trzy godziny, były trzysetowe. Dlatego dzisiaj nie oczekiwałam łatwego spotkania. Ale mimo to byłam raczej cały czas spokojna, nawet przy meczbolach, przy których zagrałam mocne i odważne piłki, a co najważniejsze skuteczne. Teraz jestem po prostu szczęśliwa, że udało mi się wrócić na korty i że jestem w ćwierćfinale, choć czuję się naprawdę bardzo zmęczona" - powiedziała na pomeczowej konferencji Radwańska.
Było to czwarte spotkanie tych tenisistek, a krakowianka poprawiła bilans na 3-1 (na twardych kortach 2-1). Wygrywała z Peng w 2008 roku na twardej nawierzchni w Indian Wells i na trawie w Wimbledonie w 2009 roku. Natomiast w ubiegłym sezonie przegrała z nią nieoczekiwanie w drugiej rundzie US Open.
W Melbourne polska tenisistka wróciła do gry ponad trzyipółmiesięcznej przerwie spowodowanej kontuzją stopy (przeciążeniowym złamaniem kości dużego palca) i operacji nogi, jaką przeszła przed nowym sezonem w Krakowie. Po niej przeszła udaną i bardzo intensywną rehabilitację. W czterech meczach w Australian Open straciła na razie dwa sety.
"Zdecydowanie uważam, że przed każdym Wielkim Szlemem powinnam przechodzić jakąś operację" - stwierdziła ze śmiechem Radwańska, odpowiadając na pytanie, czy w dobrym wyniku pomogła jej przerwa w grze.
"Przyjechałam tu z nadzieją, że uda mi się rozegrać cały mecz bez bólu. Nawet gdybym odpadła w pierwszej rundzie, to cieszyłabym się, że nie opuściłam turnieju wielkoszlemowego i że wróciłam do Touru. Teraz jestem bardzo szczęśliwa, bo udało mi się wygrać cztery mecze, choć w dwóch z nich byłam już prawie za burtą. W pierwszych dwóch spotkaniach nie czułam się na korcie komfortowo, ale teraz z każdą rundą czuję się pewniej" - dodała.
Kolejną rywalką krakowianki będzie zwyciężczyni wieczornego meczu pomiędzy Rosjanką Jekateriną Makarową i Belgijką Kim Clijsters (nr 3.), byłą liderką rankingu WTA i finalistką Australian Open 2004.
"Myślę, że teraz już nie będzie żadnej presji. Przeszłam cztery rundy i to w pierwszym turnieju po kontuzji. Jest więc dobrze, jestem zadowolona. Uważam, że Kim to wielka mistrzyni, ale ja nie będę miała nic do stracenia. Po prostu muszę zagrać swój najlepszy tenis i starać się wygrać. Już się kiedyś spotkałyśmy, ale to było dawno temu. Pamiętam, że z nią przegrałam w Wimbledonie, w czwartej rundzie, chyba cztery lata temu. To był jedyny nasz mecz, przynajmniej innych sobie nie przypominam" - powiedziała Radwańska, która w 2006 przegrała z Belgijką w 1/8 finału Wimbledonu 2:6, 2:6.
W Londynie polska tenisistka startowała wówczas z "dziką kartą" przyznaną rok po triumfie w turnieju juniorskim. Natomiast w 2008 roku osiągnęła pierwszy w karierze wielkoszlemowy ćwierćfinał W Australian Open, a powtórzyła ten wynik pół roku później właśnie w Wimbledonie, gdzie udało jej się to również w kolejnym starcie.