Na otwarcie meczu doszło do trzech kolejnych przełamań serwisów, a tę niemoc przerwała dopiero rozstawiona z numerem trzecim Belgijka (Radwańska grała z nr 12.), odskakując na 3:1. Clijsters wywierała presję na returnie, wykorzystując każdy wolniejszy serwis do ataku, to skoleii wyraźnie usztywniało krakowiankę.

Reklama

Chwilę później doszło do kolejnego "breaka" na korzyść Belgijki, ale przy stanie 4:1 popełniła nieoczekiwanie podwójny błąd serwisowy przy stanie 30-40. Chwilę później polska tenisistka po raz pierwszy w meczu zdobyła - i to bez straty punktu - swoje podanie na 3:4.

To samo zrobiła Clijsters, a potem przy 5:3 wyszła na 40-15. Polka obroniła pierwszego setbola skutecznym dropszotem, do którego rywalka nawet nie próbowała biec. Przy drugiej okazji jednak tenisistka z Bree skończyła wymianę wygrywającym forhendem, po 29 minutach gry.

Silniejsza fizycznie Belgijka prowadziła grę w większości wymian, uderzając coraz mocniej piłki. Natomiast Radwańska starała się stosować kontry i zaskakiwać rywalkę pojedynczymi strzałami lub dropszotami. Jednak chwilami za bardzo pozwalała się spychać daleko za koniec kortu, co powodowało, że spóźniała się do niektórych uderzeń, albo nie była w stanie dobiec do piłki. Najskuteczniejszą bronią Clijsters był topspinowy forhend, grany często na granicy błędu, po liniach.

Początek drugiego seta przyniósł częstsze wypady krakowianki do siatki, ale i bardziej wyrównane wymiany, które nie tylko wytrzymywała, ale zaczęła rozstrzygać na swoją korzyść. Był to skutek częstego zmieniania rytmu i gry slajsem, uniemożliwiającym rywalce przyspieszane piłek i atak.

Pierwsze cztery gemy trwały prawie tak samo długo jak cała pierwsza partia, a obie zawodniczki mały w nich niewykorzystane "break pointy". Po dwóch kolejnych, w tym przełamaniu podania Polki, Clijsters odskoczyła na 4:2 i wydawało się że nie wypuści już z rąk przewagi. Jednak chwilę później popełniła dwa podwójne błędy serwisowe i zepsuła dwa kończące forhendy. Ten chwilowy zastój wykorzystała Polka i wygrała trzy kolejne gemy. Później, prowadząc 5:4, miała serwis do dyspozycji, ale go nie wykorzystała.



Reklama

Obroniła trzy "break pointy", ale później przy jedynym setbolu jej smecz wylądował na aucie, w korytarzu deblowym. To niefortunne uderzenie wytrąciło ją trochę z równowagi, a rywalka przy czwartej szansie doprowadziła do przełamania. Potem wyszła na 6:5, zanim Polka wyrównała i doprowadziła do tie-breaka. W decydującej rozgrywce krakowianka prowadziła 4:3, ale przegrała ostatnie cztery piłki i cały mecz, po godzinie i 34 minutach wyrównanej walki.

Agresywna Clijsters dała jej przewagę w wygrywających uderzeniach 41-14, ale i sprawiła, że popełniła 37 niewymuszonych błędów, przy 13 po stronie przeciwniczki. Wykorzystała sześć z 13 "break pointów", a przegrała swój serwis czterokrotnie, broniąc tyle samo piłek na przełamanie.

Radwańska miała imponujący wskaźnik celności pierwszego serwisu - na poziomie 83 procent, a także po jednym asie i podwójnym błędzie. Belgijka odpowiednio 66 proc., dwa i sześć.

Był to drugi pojedynek tych tenisistek, a poprzedni w czwartej rundzie Wimbledonu w 2006 roku wygrała Clijsters 6:2, 6:2. Wtedy ona była numerem dwa na świecie, a Polka debiutowała w Wielkim Szlemie dzięki "dzikiej karcie". Tym razem, w Melbourne, Agnieszka wróciła na korty po trzyipółmiesięcznej przerwie spowodowanej kontuzją stopy i wygrała cztery mecze.

Teraz Clijsters zagra z Rosjanką Wierą Zwonariewą (nr 2.), która wcześniej uporała się z Czeszką Petrą Kvitovą (25.) 6:2, 6:4. Natomiast w pierwszej parze półfinałowej wyłonionej we wtorek zmierzą się Dinka polskiego pochodzenia Caroline Wozniacki (nr 1.) i Chinka Na Li (9.).