Plany "reformatorów" (to bardzo umowna nazwa) rozwijały się w trakcie zgrupowania reprezentacji. Na początku były bardzo nieśmiałe. Polska jeszcze nie przegrała z Niemcami, jeszcze nikt nie wiedział, że Euzebiusz Smolarek jest bez formy, a Łobodzińskiemu nie jest w stanie pomóc nawet technologia rodem z NASA. Panowie działacze, jeszcze w szerokim gronie, spokojnie przechadzali się po urokliwym Bad Waltersdorf. Z czasem jednak potworzyły się wśród nich grupki. Podczas wspólnych spacerów, przebieżek i wycieczek do większych miast na zakupy doszli do wniosku, że najwyższa pora coś zrobić i tknąć niby nietykalnego Beenhakkera - utrzeć mu nosa, którego tyle razy śmiał zadrzeć, nauczyć pokory i albo "zreformować", albo się go pozbyć.

Na czoło "reformatorów" wysunęli się Grzegorz Lato i Włodzimierz Smolarek. Można nie traktować zupełnie poważnie kompetencji pana Grzegorza, ale faktem jest, że nasz były król strzelców będzie kandydować na prezesa PZPN. A to czyni go bardzo poważną postacią w tej grze. Smolarek senior jest natomiast jego zwolennikiem. Podczas pobytu w Austrii obaj doszli do wniosku, że nie wyszliśmy z grupy przez autorytarne rządy Beenhakkera. Holender nie chciał słuchać rad, był pyszny i zarozumiały, a poza tym okazało się, że żadna z niego wyrocznia - musiał przegrać, a teraz musi ponieść zasłużoną karę.

Za co działacze obwiniają Beenhakkara? Za to między innymi, że otacza się rodakami lekceważąc Polaków. "Naszych trenerów wysyła na trybuny. A to Polak nie potrafi zrobić dobrej prezentacji na komputerze? Nie poradzi sobie z taktyką? Przecież to jakaś kpina" - miał powiedzieć Smolarek. "A tego Hoeka to Leo po co zatrudnił? Kto wytrenował Boruca? A Kuszczaka i Fabiańskiego? No przecież nie Holender!".

Smolarek zarzuca Beenhakkerowi także między innymi nieodpowiednią selekcję ("jak można nie powołać na Euro rasowego napastnika!"), a Lato - bezczelność i niewdzięczność (chociaż nie powiedział tego wprost).

Działacze bowiem stworzyli mu bardzo dobre warunki, a on tak się im odpłacił, że nie byli mile widziani podczas treningów kadry. Niezbyt uprzejmy gest wobec - było, nie było - swoich własnych pracodawców.

Po meczu Polski z Chorwacją do Laty i Smolarka szybko dołączyli inni. W obozie "reformatorów" naprawdę wrze. Zawód oraz chęć zemsty i zmian są ogromne. Co to ma oznaczać?

Zwolnienie Beenhakkera nie wchodzi w rachubę. PZPN wbrew pozorom nadal liczy się z wolą ludu. Najlepiej dla niektórych działaczy byłoby, gdyby Holender sam poprosił o zwolnienie - wtedy zrobiono by z niego kogoś na kształt koordynatora ds. szkolenia młodzieży. A jeśli nie zechce odejść po dobroci, jego wolność i moc decyzyjna zostanie drastycznie zmniejszona. Zmieni się sztab kadry - będzie w nim więcej Polaków. Holender dostanie też wytyczne, że musi odmłodzić swoją drużynę i traktować PZPN jak zwierzchnika, a nie jak głupkowatego sponsora. To już nie ma być wielki, nietykalny Don Leo.

Holender zdaje sobie z tego sprawę. Wie też, że Listkiewicz nie jest w stanie go uratować. We wtorek bolało go to równie mocno, co porażka z Chorwacją.