Według gazety "New York Daily News", decyzja w sprawie odwołania następnych dwóch tygodni rozgrywek już zapadła, a komisarz NBA David Stern ogłosi ją oficjalnie we wtorek.

Reklama

Wcześniej wskutek braku porozumienia dotyczącego umowy zbiorowej między właścicielami klubów a związkiem zawodowym koszykarzy oficjalnie unieważniono pierwsze dwa tygodnie sezonu, czyli 100 spotkań, które miały być rozegrane między 1 a 14 listopada.

Szefowie zespołów dotychczas przeznaczali na pensje 57 procent sięgających 4,3 mld dolarów wpływów. Teraz chcieliby obniżyć ten pułap do 50. Sami koszykarze o takiej redukcji nie chcą słyszeć i optują za poziomem 53 procent. Głównym argumentem właścicieli są straty finansowe z minionego sezonu - poniosły je 22 z 30 zespołów, a wyniosły łącznie 300 mln dolarów.

W ubiegłym tygodniu skonfliktowane strony rozmawiały przez 30 godzin. Przełomu nie przyniosła nawet pomoc zawodowego negocjatora. Dopóki strony nie podpiszą umowy zbiorowej niemożliwe będzie rozpoczęcie nowego sezonu. Poprzednia wygasła o północy 1 lipca i od tego dnia trwa lokaut. Nie odbyły się obozy i mecze przedsezonowe, a sporo zawodników szuka zatrudnienia w Europie.

Patowa sytuacja stawia pod znakiem zapytania losy całego sezonu. Dla koszykarzy oznaczałoby to stratę zarobków w wysokości około 170 milionów dolarów.

Trwający lokaut jest czwartym w historii ligi. Najdłuższy trwał ponad pół roku - od lipca 1998 do 20 stycznia 1999 roku. Sezon rozpoczął się wtedy 7 lutego, a każda z ekip zamiast 82 meczów sezonu regularnego rozegrała 50.