26-letni zawodnik Sprintu Bielsko-Biała, ubiegłoroczny mistrz Europy na stadionie i rekordzista kraju, został trzecim Polakiem, który triumfował w HME w tej konkurencji. W 2009 roku w Turynie najlepszy był dwukrotny mistrz olimpijski Tomasz Majewski, a dwa lata temu w Belgradzie Konrad Bukowiecki, który w Glasgow nie przebrnął eliminacji.

Reklama

Haratyk wyprzedził Niemca Dawida Storla - 21,54 oraz Czecha Tomasa Stanka - 21,25.

"W ogóle nie przypuszczałem, że jestem gotów na taką odległość w hali. Każde pchnięcie w finale było grubo ponad 21 metrów, choć trzech ostatnich nie udało się utrzymać. Forma życia. Akurat idealny dzień" - podkreślił Haratyk.

Dodał, że w ostatnim pchnięciu eliminacyjnym w piątek rano poczuł w końcu, co trzeba zrobić w kole.

"Cały dzień zakładałem sobie, że zacznę konkurs mocno i tak się udało. Trochę ich zmroziłem. Zrobiłem wszystko tak, jak chciałem. Super" - przyznał mistrz Europy.

To 176. medal biało-czerwonych w historii ich startów w HME. Na ten dorobek składa się 56 złotych, 47 srebrnych i 73 brązowe.

Dwa lata temu złoto w tej konkurencji również wywalczył Bukowiecki (AZS UWM Olsztyn), który dość niespodziewanie odpadł w eliminacjach. Przez ostatnie dwa tygodnie zmagał się z grypą i przyznał zrezygnowany, że chyba przegrał tę walkę.

W sesji wieczornej pierwszego dnia imprezy Sofia Ennaoui awansowała do niedzielnego finału biegu na 1500 m. Zawodniczka AZS UMCS Lublin była druga w swojej serii eliminacyjnej, ale w pełni kontrolowała bieg.

Reklama

"Jestem świetnie przygotowana. Dwa pierwsze koła schodził ze mnie mały stres, ale potem wszystko już było super. Wiedziałam, co mogą zrobić rywalki i tak się wydarzyło. W finale trzeba się trzymać Brytyjki Laury Muir. Wytrzymać jej tempo przez kilka kółek w hali nie jest łatwo, ale jeżeli będę blisko na 200 metrów przed metą, to mogę wygrać i z nią. Tylko najpierw muszę wytrzymać jej tempo" - podkreśliła Ennaoui.

W finale 400 m wystąpi Justyna Święty-Ersetic. "Bardzo mocna jest Szwajcarka Lea Sprunger, ale nie oddam jej pola łatwo. Jeszcze nie miałam w tym sezonie dobrego taktycznie biegu. Może wyjdzie w finale mistrzostw Europy? Oby tak było" - powiedziała podwójna mistrzyni Europy z Berlina z 2018 roku - na 400 i 4x400 m.

Odpadła otwierająca do piątku światową tabelę na tym dystansie Iga Baumgart-Witan, która przyznała, że "przegrała w głowie".

22-letnia Klaudia Kardasz (KS Podlasie Białystok) pchając kulę na 18,63 m, co jest jej rekordem życiowym, zajęła czwarte miejsce w eliminacjach i w niedzielę w południe powalczy w finale o medal.

"Nie mówię, że nie mogę pchnąć 19 metrów. Pewnie mogę. Czuję, że do tego 18,63 można jeszcze dołożyć. Co to da? Zobaczymy. W Berlinie w ME byłam czwarta. Tu nie chcę być czwarta. Każda z nas będzie też musiała się zmierzyć z wczesną porą finału, bo one nie są często w sesji przedpołudniowej. Dla mnie to jednak nie jest wielki problem" - podkreśliła Kardasz.

Już w sobotę o medale powalczą dwaj Polscy tyczkarze - Piotr Lisek (OSOT Szczecin) i Paweł Wojciechowski (CWZS Zawisza Bydgoszcz SL). Obaj podkreślają, że są w bardzo dobrej dyspozycji i to kolegę z kadry - wymiennie - wskazują jako głównego kandydata do złota. Lisek będzie bronił tytułu, który wywalczył dwa lata temu w Belgradzie. Wojciechowski był wówczas trzeci.

Niemiłą niespodziankę sprawili polscy 800-metrowcy, którzy odpadli w eliminacjach. Zarówno Mateuszowi Borkowskiemu (RKS Łódź), jak i Michałowi Rozmysowi (UKS Barnim Goleniów) nie udało się nawiązać do sukcesów Adama Kszczota i Marcina Lewandowskiego. Polacy wygrywali rywalizację w HME na tym dystansie od 2011 roku - Kszczot trzy razy i raz (2015) Lewandowski.

W dwóch innych finałach pierwszego dnia HME triumfowały reprezentantki gospodarzy. W biegu na 3000 m wygrała Muir czasem 8.30,61, który jest rekordem mistrzostw Europy. W pięcioboju złoto najlepszym wynikiem sezonu okrasiła Katarina Johnson-Thomson, która zgromadziła 4983 pkt.