„W trakcie zabiegu okazało się, że nie będzie to tylko tzw. czyszczenie stawu, ale sprawa jest trochę poważniejsza. Nie będę ujawniać szczegółów, ale rehabilitacja potrwa około trzech miesięcy. Dobrze się stało, że wykonaliśmy zabieg teraz, a nie później” – potwierdził słowa czterokrotnej mistrzyni świata jej trener Krzysztof Kaliszewski.
Jak dodał, główna część rehabilitacji potrwa około sześciu tygodni. Po tym okresie będzie wiadomo coś więcej.
„Nie będziemy niczego przyspieszać. Celem są igrzyska w Tokio i trzeci złoty medal. Zrobię wszystko, by Anitę odpowiednio przygotować” – obiecał szkoleniowiec.
On sam od początku był pesymistą. Mimo że przed zabiegiem był cień szansy, że Włodarczyk zdąży jeszcze wykurować się do mistrzostw świata, on podchodził do tego ostrożnie.
„Oczywiście taki scenariusz był możliwy, ale jak się okazało nie jest już realny. Anita nie wystąpi w mistrzostwach świata, a najbliższe tygodnie spędzi w Warszawie. Później zobaczymy. Może zdecydujemy się na jakieś zgrupowanie rehabilitacyjne, ale na razie nic nie wiadomo” – dodał.
Sama Włodarczyk zapewniła, że jest teraz podwójnie zmotywowana do powrotu, ale nie zamierza niczego przyspieszać.
„Skąd wziął się uraz? Mamy pewne podejrzenia, po którym treningu to się stało. Najważniejsze, że nie zlekceważyliśmy sprawy i zdecydowaliśmy się szybko na zabieg. To daje nam w pewnym stopniu komfort psychiczny, bo do igrzysk jest ponad rok. Anita zdąży się wyleczyć i normalnie – od 1 listopada – wejść w ciężki trening” – uspokoił Kaliszewski.
Włodarczyk od lat przywozi z głównych imprez złote medale. Jest dwukrotną mistrzynią olimpijską, czterokrotną mistrzynią świata i Europy.