Znów iskrzy na linii Leo Beenhakker - Antoni Piechniczek. Selekcjoner reprezentacji po raz kolejny zaatakował swoich zwierzchników, zarzucając im bezczynność. Szef pionu szkolenia PZPN odpiera te zarzuty. Ością niezgody jest także ewentualny angaż Holendra w Feyenoordzie Rotterdam. Piechniczek otwarcie sprzeciwia się temu pomysłowi.
"Praca z kadrą narodową powinna pochłaniać każdego trenera bez reszty. Z tych samych zresztą powodów uważam, że pan Beenhakker nie powinien w żaden sposób angażować się teraz w Feyenoordzie" - uważa Piechniczek i dodaje: "Na szczęście tym razem prezes Lato zapytał mnie o zdanie. Wcześniej, kiedy Beenhakker postanowił umożliwić Rafałowi Ulatowskiemu pracę w Bełchatowie, to nie interesowało go moje zdanie w tej kwestii. Od razu zadzwonił do Grzegorza Laty i udało mu się zdobyć jego akceptację. Miałem nawet żal do prezesa, że dał się namówić. Ja nigdy jako szkoleniowiec nie dałbym na to zgody".
Angaż w Feyenoordzie to nie jedyny powód sporu pomiędzy selekcjonerem reprezentacji a wiceprezesem PZPN - pisze DZIENNIK. W grudniu Beenhakker stwierdził, że Piechniczek dla niego nie istnieje. Później wprawdzie publicznie przeprosił byłego selekcjonera za niefortunną wypowiedź, ale niedawno znów zaatakował związek, sugerując, że pion szkolenia PZPN z Piechniczkiem na czele nic nie robi. "Od tego historycznego momentu, kiedy w obecności kamer podaliśmy sobie ręce, nie widzieliśmy się ani razu. Pomysł na zmiany musi wyjść z ich (szefów PZPN - przyp. red) strony. Ta cała awantura miała miejsce na początku grudnia. Dziś mamy luty. I Co? Nic" - stwierdził w ubiegłym tygodniu Beenhakker. Dodał, że jest gotowy do szerszej współpracy na rzecz polskiego futbolu, ale nikt mu czegoś takiego nie proponuje.
"Dlaczego on cały czas się mnie czepia? Niech zajmie się swoją robotą. Już naprawdę mam dość tych jego absurdalnych uwag pod moim adresem" - denerwuje się Piechniczek. "Pan Beenhakker swoje rozliczanie z polskim środowiskiem piłkarskim powinien zacząć od siebie. Niech odpowie na pytanie, czy kiedykolwiek odwiedził na zimowym zgrupowaniu polską drużynę klubową, a jest przecież w Polsce już trzecią zimę. Ja znalazłem na to czas kilka razy, a panu Leo do tej pory chyba się to nie udało".
Piechniczek zapewnia, że w pionie szkolenia dzieje się wiele pozytywnych rzeczy, o których Beenhakker zdaje się nie mieć pojęcia. "Robimy wielką reorganizację. Powstaje sekcja reprezentacji, w której swój głos będą miały wszystkie kluby ekstraklasy i pierwszej ligi, będzie działać sekcja młodzieżowa, w której już za kilka dni spotkają się dyrektorzy wszystkich Szkół Mistrzostwa Sportowego. Zacznie działać sekcja trenerska, która będzie się skupiać na wdrażaniu w naszym kraju nowych trendów szkoleniowych. Na pewno też powstanie sekcja zagraniczna, która będzie pożytkować doświadczenia wszystkich piłkarzy grających w innych ligach niż polska. No i będzie też sekcja wybitnego trenera, w której też pewnie nie zabraknie ciekawych uwag i wniosków. Skoro pan Beenhakker aż tak narzeka, że nic się nie dzieje, no to ja serdecznie zapraszam go do współpracy. Jego wiedza może być spożytkowana w każdej z wymienionych sekcji" - zaznacza Piechniczek.
Wiceprezes PZPN wybierał się do Portugalii, ale jeszcze wczoraj nie był pewien, czy tam pojedzie. "Skoro pan Beenhakker głośno mnie krytykuje, to zastanawiam się, o czym my właściwie mamy rozmawiać" - mówi.
Mimo wyraźnego zatargu, Piechniczek zapewnia, że Leo nie powinien się martwić o swoją posadę w Polsce. "Nawet jeśli, w co nie wierzę, nasz zespół straci punkty w Belfaście, to pan Beenhakker i tak powinien nadal prowadzić biało-czerwonych. Przynajmniej do końca eliminacji" - podkreśla były selekcjoner.