"Kalendarz jest tak ułożony, że zajęte będziemy mieli dwa tygodnie w marcu, a następnie dopiero w czerwcu gramy mecze towarzyskie. Cały kwiecień mamy wolny, więc nie widzę przeszkód, aby pomóc Feyenoordowi" - powiedział kilka dni temu Beenhakker.

Reklama

Gdyby było tak dobrze, że praca selekcjonera opierałaby się tylko na prowadzeniu treningów i meczów, to Fabio Capello lekką ręką wziąłby sobie wolne nawet w pełni sezonu. Ale wtedy federacja płaciłaby mu tygodniówkami za zgrupowanie i dniówkami za mecze. Niestety, płaci za cały rok pracy (tak jak PZPN Beenhakkerowi). I Włoch przez cały rok musi jeździć na mecze, spotykać się z piłkarzami, dyskutować z ich trenerami, zdawać raporty itd. Jeśli tego robić nie będzie albo jeśli zapyta, czy może sobie w kwietniu wziąć wolne, to albo zniszczą go media, albo działacze.

>>>Leo chce być trenerem i dyrektorem

DZIENNIK rozmawiał z byłymi selekcjonerami reprezentacji. W wielu kwestiach można się z nimi nie zgadzać, ale w tym przypadku mają rację - trenerem kadry jest się 24 godziny na dobę. Miesięczne nicnierobienie? Może latem.

"Mogę mówić tylko za siebie. Jak jesteś selekcjonerem, to cały czas musisz myśleć o kadrze. Dlaczego pan mi mówi o miesięcznej przerwie? W kwietniu nie marzyłem nawet o jednym dniu wolnego. Jak nie ekstraklasa, to ligi zagraniczne" - twierdzi Jerzy Engel. "Ciągle musiałem jeździć. W styczniu i w lutym wielokrotnie byłem za granicą. Gdzie na przykład? A choćby na Cyprze, aby załatwić dwa sparingi Wiśle. Przy okazji obejrzałem zgrupowanie Legii. Potem lot do Niemiec i do Belgii. No i jeszcze Izrael, aby zobaczyć Brzęczka, Michalskiego i Kubicę".

Beenhakkerowi - jak wiadomo - nie chce się latać. Ale narzeka, że jak nie ma go na zgrupowaniu, to nawet spacer po parku jest nieprzyjemny. Propozycja Feyenoordu spadła mu więc z nieba. Zamiast przez cały kwiecień siedzieć w swoim mieszkaniu (bo na nic więcej się nie zanosiło), mógłby odetchnąć w Holandii.

>>>Lato: Nie ma zgody na pracę Leo w Feyenoordzie

Reklama

"Gdyby pan poszedł do szefa i powiedział, że przez miesiąc chce popracować w innej gazecie, jednocześnie pobierając starą pensję, to by pana zwolnili" - uważa Antoni Piechniczek. "Jak się człowiek uprze, to może sobie wziąć i trzy miesiące wolnego, ale przecież nie o to chodzi. W kwietniu, nawet jak nie ma zgrupowania, to można zrobić mnóstwo potrzebnych rzeczy. Pojeździć na mecze, spotkać się z trenerami albo stworzyć plan przygotowań na Euro 2012. Dlaczego Beenhakker tego nie zrobi? Przecież niewielu trenerów ma taki luksus ciągłości pracy jak on".

Podobnego zdania jest Zbigniew Boniek. Owszem, Hiddnik będzie przez jakiś czas jednocześnie selekcjonerem reprezentacji Rosji i menedżerem Chelsea, ale on w przeciwieństwie do Leo cały czas coś robi dla swojego pracodawcy - tworzy plany, sypie propozycjami jak z rękawa. Poza tym jeździ na zgrupowania klubów (niedawno odwiedził CSKA w ZEA). Marcello Lippi, podobnie jak Leo, lubi siedzieć w swoim mieszkaniu, ale i tak musi pojawiać się na meczach. Za to mu płacą. A gdzie nie może pojechać (albo mu się nie chce), tam asystenta pośle. Ten wraca z raportami, opiniami, prezentacjami. Nie ma mowy, aby Lippi powołał włoskiego odpowiednika Piotra Polczaka tylko dlatego, że to podobno dobry piłkarz.

Leo też ma swoich asystentów, ale jeden ma teraz na głowie GKS Bełchatów, a drugi młodzieżówkę. Tak więc gdyby Beenhakker jednak dostał pozwolenie na miesiąc wolnego w kwietniu, to i tak nie byłoby nikogo, kto porozmawiałby z trenerem Auxerre czy Energie, obejrzał na żywo Rasiaka z Saganowskim, Grzelaka z Żurawskim albo podał wreszcie rękę Wichniarkowi. Bo Holender ma naprawdę dziwne poczucie obowiązku i wolnego czasu. Czy się stoi, czy się leży…