Zgrupowanie w Portugalii było ostatnim sprawdzianem przed niezwykle ważnymi meczami o punkty w drodze do finałów mistrzostw świata w RPA (28 marca z Irlandią Północną i 1 kwietnia z San Marino). Kac po nieudanym starcie na Euro 2008 już minął, więc wszyscy ponownie zaczęli wierzyć w osławione hasło Holendra, że w Polsce rodzi się tyle samo piłkarskich talentów, co na całym świecie. A jednak z przykrością trzeba stwierdzić, że produkcja klasowych piłkarzy w naszym kraju zaczyna szwankować. Środowy mecz z Walią (1:0), jedyny poważny sprawdzian polskiej kadry w ciągu czterech zimowych miesięcy smutną prawdę: w reprezentacji Polski liczyć możemy tylko na ogranych piłkarzy. Trudno bowiem nazwać odkryciem Rafała Boguskiego, bo as Wisły Kraków o swoich umiejętnościach przekonał tych wszystkich, którzy oglądają rozgrywki polskiej ekstraklasy - pisze DZIENNIK.

Reklama

Młodzi wcale nie atakują, nie wywierają presji na starych. Raczej utrwalają przekonanie o dalekim miejscu w szeregu, pokornie je akceptują. Zamiast pozytywnej agresji i zuchwałych deklaracji jest grzeczne godzenie się z rzeczywistością. Mariusz Lewandowski kilka razy na zgrupowaniu w Albufeirze mówił, że w kadrze jest kilku ciekawych nowych ludzi, ale żadne nazwisko jakoś nie mogło mu przejść przez gardło. W środowy wieczór, już po meczu z Walią, wiedzieliśmy, dlaczego był aż tak powściągliwy w takich ocenach.

>>>Reprezentacja, czyli czeski film

Polacy grali słabo, a jedyny gol to efekt współpracy trzech dobrze sprawdzonych u Beenhakkera graczy: Wojciech Łobodziński sprytnie wyciągnął rywala ze swojej flanki, dzięki czemu zrobiło się tam miejsce dla Rogera Guerreiro, co z kolei doskonale dostrzegł Marcin Wasilewski. Dzięki polskiemu Brazylijczykowi zobaczyliśmy gola cudownej urody. Dzięki tej akcji mecz nie skończył się beznadziejnym remisem, który tylko by spotęgował nerwowość w polskiej kadrze.

Beenhakker doskonale wie, że na razie musi przestać obiecywać piłkarzom z krajowego podwórka przejście na mityczny „international level”. Przecież teraz trzeba zagrać zaprawionym składem dwa mecze, które muszą dać sześć punktów. A gdy się to już uda, to potem z czystym będzie sumieniem mógł wrócić do ekscytujących opowieści o rodzących się na kamieniu potencjalnych wirtuozach futbolu.

I właściwie należałoby tym razem odtrąbić totalną klapę holenderskiego skautingu na potrzeby naszej reprezentacji, gdyby nie Łukasz Trałka. Pomocnik Lechii Gdańsk jest właśnie klasycznym wynalazkiem Beenhakkera. Takim jak kiedyś byli Grzegorz Bronowicki, Paweł Golański czy Jakub Wawrzyniak. Dlaczego Leo akurat postanowił przetestować walory Trałki a nie na przykład Sebastiana Mili? To tajemnica holenderskiego szamana. Coś tam w nim dostrzegł i jakimś cudem wykorzystał dla polskiej kadry. Przyszły pomocnik Polonii Warszawa (z Lechii Gdańsk na Konwiktorską przeniesie się w czerwcu) może wywierać pożyteczny nacisk na innych piłkarzy, grających w środkowej strefie boiska z Rafałem Murawskim na czele.

>>>Walia pokonana! Zobacz piękną bramkę Rogera

Reklama

Na innych pozycji nie ma takich sensacyjnych dylematów. Tylko kontuzje mogą zniszczyć hierarchię w bloku obronnym. Pewniakami na bocznej obronie są Marcin Wasilewski (prawy) oraz Jakub Wawrzyniak (lewy). Środek tej formacji to królestwo Michała Żewłakowa i Dariusza Dudki, którzy konkurentów biją doświadczeniem i niezgłębionymi pokładami zaufania u Beenhakkera.

Na prawym skrzydle nie do zastąpienia jest borykający się z kontuzjami Jakub Błaszczykowski. Z kolei na lewej flance o pozycję mogą rywalizować Jacek Krzynówek z Euzebiuszem Smolarkiem. Bo dla Ebiego miejsca w ataku raczej nie ma, skoro ma takich konkurentów jak Paweł Brożek czy Robert Lewandowski. Ofensywny pomocnik? Tam rozpychają się Rafał Boguski, Łukasz Garguła i Roger Guerreiro, do którego formy warto mieć jednak anielską cierpliwość.

I to już cała drużyna na najbliższe boje o afrykański mundial. Tylko że taką wiedzę mieliśmy już przed zimowymi meczami kadry.