Mariusz Jop: "Za takie sytuacje jak ta nie dyktuje się jedenastek. W pierwszej połowie przeciwnicy byli lepsi, mieli kilka sytuacji. "My jednak mieliśmy takiego zawodnika, jak Artur Boruc. On bronił świetnie, i szkoda że nie udało się dowieźć dobrego wyniku do końca. Sytuacja w grupie bardzo się skomplikowała po dzisiejszych meczach, ale postaramy się zagrać z Chorwacją o trzy punkty".
Paweł Golański: "Jak się czujemy? Po oszustwie nie można czuć się zbyt dobrze. Angielski sędzia oszukał nie tylko nas, piłkarzy, ale i cały polski naród. Po tym, co stało się w doliczonym czasie gry, jestem załamany. Przed mistrzostwami mieliśmy spotkanie z jednym z przedstawicieli FIFA, zajmującym się kwestiami sędziowania. Zapewniał nas, że podczas Euro nie będzie mowy o żadnym symulowaniu. Pamiętam sytuację, kiedy Ivanschitz przewrócił się bez kontaktu z którymś z naszych zawodników, a sędzia w ogóle nie zareagował. To przykre, że w ten sposób odebrano nam szansę awansu do ćwierćfinału. Austriacy mówią, że gol Rogera padł ze spalonego? Widzieliśmy tę sytuacje w szatni po meczu i nie ma mowy o spalonym. To normalne, że rywale będą się bronić w taki sposób. W pierwszej połowie faktycznie mieli przewagę, Artur wybronił nas przed utratą kilku bramek. W drugiej połowie kontrolowaliśmy całkowicie spotkanie, a rywale nie stworzyli sobie żadnej groźnej sytuacji. Nie ma co się oszukiwać, szanse na wyjście z grupy są tylko teoretyczne. Tym razem nie mieliśmy szczęścia, może dopisze nam w poniedziałek? Zdaję sobie sprawę, że szanse na to są znikome. Wygrana w meczu z Chorwacją należy się jednak naszym kibicom, którzy wspaniale nas dopingowali".
Jacek Krzynówek: "Na pewno jakiś tam niedosyt jest. Zastanawiam się po co te spotkania z UEFA, z panami z komisji sędziowskiej, skoro na boisku oni i tak robią co chcą. Jeśli chodzi o mecz to długo w niego wchodziliśmy. Przeciwnicy mogli strzelić bramkę. Chwała Arturowi Borucowi, że tak się nie stało. Potem zdobyliśmy gola, i żal że nie udało się trafić po raz drugi. No, a potem był ten karny, którego nie było".
Dariusz Dudka: "Nie wyszliśmy skoncentrowani na te pierwsze dwadzieścia kilka minut. Dopiero jak strzeliliśmy bramkę to uwierzyliśmy w siebie. Moja okazja? Chciałem zagrać do nadbiegającego kolegi, taką podjąłem decyzję. Teraz muszą się cuda zdarzyć. Musimy wygrać 3:0 z Chorwacją, Niemcy muszą przegrać 0:2 z Austrią. Cóż, nadal jednak musimy patrzyć i liczyć na siebie. Jeśli chodzi o ustawienie to cały czas coś się zmienia, kontuzje eliminują zawodników. Saganowski dziś dużo się napracował. Wracał do defensywy, wspomagała Marcina Wasilewskiego. Roger też bardzo pomógł reprezentacji. Dzięki niemu jest polot w naszej grze, on dodaje smaczku tej kadrze. Wszyscy byśmy chcieli, żeby kibice zostali z nami do meczu z Chorwacją i wierzyli w cud".
Artur Boruc: "Decyzję sędziego z ostatniej minuty trudno nazwać inaczej niż oszustwo. Taka bywa jednak piłka, nie zawsze wygrywa lepszy. Nienawidzę meczów, kiedy tracimy bramkę w ostatniej minucie. Po takich spotkaniach trudno właściwie cokolwiek powiedzieć. Wyciągnęliśmy wnioski w meczu z Niemcami, ale momentami mieliśmy mnóstwo problemów z Austriakami. Druga połowa była w naszym wykonaniu całkiem niezła. Mamy pretensje do sędziego, ale to my byliśmy na boisku. Inny arbiter prawdopodobnie nie gwizdnąłby tego faulu. Cóż, takie życie. Nie ma co dyskutować o arbitrze, przecież nie zmieni już swojej decyzji. Teraz czeka nas mecz z Chorwacją".
Ebi Smolarek: "Niezależnie od tego, w jakiej lidze gwiżdże na co dzień sędzia, takich decyzji nie powinien podejmować. Przed mistrzostwami mieliśmy spotkanie z przedstawicielem międzynarodowej federacji, który zapewniał nas, że na mistrzostwach nie będzie tolerancji dla symulowania. I co? Ten arbiter pozwalał na to, żeby gospodarze kładli się na murawie przez nikogo nieatakowani. Nagle, w ostatniej minucie meczu, ktoś kogoś popchnął i sędzia podyktował karnego. Choć po 20 minutach nasza sytuacja nie wyglądała najlepiej, naprawdę mogliśmy ten mecz wygrać".
Jacek Bąk: "Straciliśmy bramkę w ostatniej minucie meczu po błędzie sędziego, który w lidze angielskiej puszcza zapewne o wiele bardziej dyskusyjne sytuacje. To był wielki błąd tego człowieka. W ten sposób przesądził o losach spotkania, na które pracowaliśmy od dawna. Bardzo ciężko mi się z tym pogodzić. Jestem załamany. Za co dostałem żółtą kartkę? Sędzia ma szczęście, że nie złapałem go za gardło. W pierwszej fazie tej akcji przepychałem się z jednym z zawodników, a potem, kiedy Mariusz Lewandowski upadał na niego, arbiter nagle podyktował jedenastkę. Jako kapitan powiedziałem sędziemu, że w polu karnym przepychało się dwóch zawodników. Ledwo zdążyłem się odezwać, a on już sięgnął do kieszeni. To są jakieś jaja. Później dziwimy się, że mamy kibiców, którzy demolują Wiedeń".