Osuch twierdzi, że Leo, wyrzucając z kadry Boruca, Dudkę i Majewskiego, znalazł sobie zastępczy temat po fatalnym występie kadry na Ukrainie. "Po meczu jak świat światem, a piłka piłką, zawodnicy zawsze spotykali się po rozegranym spotkaniu i przy <różnych procentach> dyskutowali o swojej grze" - pisze Osuch w felietonie na stronie goool.pl, a potem przechodzi do kontrataku.

Reklama

"Prawdziwą aferą jest działalność Jana de Zeeuwa, który razem ze swoim pryncypałem oszukuje nas wszystkich Polaków. Cała Polska fachowców siedzących głęboko w temacie aż huczy i jest to tajemnicą poliszynela, iż Leo Beenhakker ze swoim <przydupasem> de Zeeuwem zajmują się handlem <żywym towarem>, a nas i nasz kraj mają głęboko w dupie. Gdy go w końcu wyrzucą, zawodnicy będą mogli zacząć mówić i prawda wyjdzie na jaw, jak to najczęściej bywa, to wtedy nasz Leo będzie już daleko z suto wypchanym kontem, a co gorsza, będzie mógł opowiadać, że większych baranów od Polaków w swojej 40-letniej karierze trenersko-menedżerskiej jeszcze nie spotkał. A my jak zawsze będziemy mądrzy po szkodzie. I nie zastraszy mnie Holender odgrażaniem się, że każdego, kto śmie powiedzieć coś o jego uczciwości, pozwie natychmiast do sądu. Niech mnie pozywa - mam to gdzieś" - butnie wypowiada się o Holendrze Osuch.

Za przykład Osuch podaje sprawę Adama Kokoszki, który uciekł z Wisły do włoskiej drugiej ligi. "Pierwszym, ale jakże dramatycznym przypadkiem jest ucieczka z kraju od najlepszego trenera i najlepszego klubu mojego byłego podopiecznego, Adama Kokoszki, któremu to właśnie oni nakręcili w głowie powołując do reprezentacji, gdy nie mieścił się nawet w pierwszej jedenastce Wisły. Dziś nie wiadomo, co dalej z chłopakiem będzie, niby trenuje teraz w jakimś włoskim drugoligowym klubie, a Beenhakker chwali go, że wyjechał do Italii, a tak naprawdę był to chyba pierwszy na świecie przypadek kradzieży zawodnika z jego macierzystego klubu. Przypomnę jeszcze, że najlepszy polski piłkarz Artur Boruc już raz wyjechał ze zgrupowania, gdyż widział kombinacje holenderskich magików. Absencję tłumaczono bólami pleców (a trzy dni później zagrał w ligowym meczu Celticu). Musiano jednak wrócić do jego osoby, ponieważ jest na dzień dzisiejszy gwiazdą polskiej piłki. I niech mnie straszą sądem, ale prawda jest po mojej stronie" - kończy Osuch.