Piłkarze ŁKS, zamiast wyjść na trening, zostali dziś w szatni, domagając się wypłacenia zaległych pieniędzy. "Jutro się spotkamy i ustalimy, co dalej. Nie ukrywam, że uzależniamy wyjazd na obóz od tego, czy zostaną wypłacone listopadowe pensje" - powiedział kapitan drużyny Marcin Adamski.

Reklama

Gracze strajkowali, ale w klubie nie było nikogo, kto by ich wysłuchał. Decyzje w ŁKS podejmuje zresztą jedna osoba - przewodniczący rady nadzorczej Daniel Goszczyński. Do protestu piłkarzy spokojnie podszedł trener Grzegorz Wesołowski, który wyraził nadzieję, że w czwartek cały zespół rozpocznie treningi. "W jeden dzień nikt nie stracił i nie zbudował formy, więc na razie nie ma dramatu" - powiedział szkoleniowiec "ełksy".

Protestują również piłkarze Polonii Bytom. W klubie ze Śląska od dawna nie ma pieniędzy na podstawowe rzeczy. Wszyscy zawodnicy zostali wystawieni przez działaczy na listę transferową. Można ich będzie kupić za grosze.