- Czerwona kartka nie skreśliła Szczęsnego w oczach Flicka
- Szczęsny zaliczył "wielbłądy"
- Pech Trubina i Araujo
- Lewandowski liderem klasyfikacji strzelców
- Barcelona grała do końca
Czerwona kartka nie skreśliła Szczęsnego w oczach Flicka
Szczęsny w sierpniu ogłosił zakończenie sportowej kariery. Na emeryturze długo nie wytrzymał. 2 października 34-latek podpisał kontrakt z Barceloną. Na debiut musiał jednak czekać aż trzy miesiące. Pierwszy raz w barwach nowej drużyny zagrał w meczu Pucharu Hiszpanii. 4 stycznia Barcelona ze Szczęsnym w składzie pokonał czwartoligowe Barbastro 4:0. Później zagrał jeszcze w półfinale i finale Superpucharu Hiszpanii. W tym drugim meczu po faulu na Kylianie Mbappe został usunięty z boiska. Wielu ekspertów uważało, że po czerwonej kartce w pojedynku z Realem Madryt Polak szybko nie dostanie kolejnej szansy od Hansiego Flicka.
Rzeczywistość okazała się zgoła inna. Szczęsny w bramce Barcelony pojawił się we wtorkowy wieczór, ale był to dla niego koszmarny występ, po którym raczej na długo zostanie zesłany na ławkę rezerwowych.
Szczęsny zaliczył "wielbłądy"
Szczęsny pierwszy raz do siatki musiał sięgnąć już w drugiej minucie spotkania, kiedy mocnym strzałem z bliska pokonał go Vangelis Pavlidis.
Ten sam zawodnik jeszcze dwukrotnie znalazł drogę do bramki Szczęsnego. Dzięki temu Grek skompletował hat-tricka. Choć trzeba przyznać, że w zdobyciu kolejnych dwóch goli wydatnie pomógł mu polski bramkarz.
Najpierw w 22. minucie Szczęsny katastrofalnie interweniował poza polem karnym. Zamiast w piłkę, trafił w swojego kolegę z drużyny. Pavlidis z zimną krwią wykorzystał błąd golkipera Barcelony i wpakował futbolówkę do pustej bramki.
Osiem minut po stracie drugiego gola Szczęsny ponownie okazał się antybohaterem swojej drużyny. Tym razem jego fatalna interwencja zakończyła się rzutem karnym dla gospodarzy, którego na gola zamienił Pavlidis.
"Wyczyny" Szczęsnego w Lizbonie najtrafniej chyba podsumuje określenie, którego w takich przypadkach używa legendarny bramkarz reprezentacji Polski, Jan Tomaszewski - to były "wielbłądy".
Pech Trubina i Araujo
W 64. minucie wpadkę zaliczył też bramkarz portugalskiej drużyny. Anatoliy Trubin niefortunnie wybił piłkę, która trafiła w głowę Raphinhy i wpadła do jego siatki.
Pechowcem okazał się też Ronald Araujo. Obrońca Barcelony był autorem gola samobójczego.
Lewandowski liderem klasyfikacji strzelców
W lepszym humorze od Szczęsnego wtorkowy mecz przeciwko Benfice kończył Lewandowski. Drugi z Polaków reprezentujących Barcelonę dwukrotnie wpisał się na listę strzelców. Obie bramki zdobył z rzutów karnych. Najpierw, w 13. minucie uderzył w charakterystycznym dla siebie stylu.
Za drugim razem, w 78. minucie 36-letni napastnik wykonał "jedenastkę" w jednym tempie.
Dla Lewandowskiego był to ósmy i dziewiąty gol w tej edycji Ligi Mistrzów. Dzięki temu kapitan reprezentacji Polski jest liderem klasyfikacji strzelców Champions League.
Barcelona grała do końca
Mimo fatalnej pierwszej połowy, to po ostatnim gwizdku sędziego z trzech punktów cieszyli się piłkarze Barcelony. W samej końcówce spotkania Katalończycy strzelili dwa gole.
W 86. minucie do remisu 4:4 doprowadził Eric Garcia, a w szóstej minucie doliczonego czasu gry wynik spotkania na 5:4 ustalił Raphinha.
Barcelona na drugim miejscu w tabeli Ligi Mistrzów
Barcelona po siedmiu kolejkach z dorobkiem 18 pkt jest wiceliderem. Prowadzi z kompletem punktów (21) Liverpool.
Zgodnie z zasadami zreformowanych rozgrywek drużyny z miejsc 1-8 zakwalifikują się bezpośrednio do 1/8 finału, a te z lokat 9-24 będą grać o awans w barażach. Pozostałe (25-36) odpadną z rozgrywek UEFA.