>>>Małysz szuka czegoś, co pozwoli mu latać
Prowadzącemu obecnie kadrę Łukaszowi Kruczkowi i jego współpracownikom nie sposób odmówić ambicji oraz zaangażowania. Same chęci jednak nie wystarczą do tego, by Małysz skakał lepiej. Niestety, przygotowania do sezonu oraz wprowadzane już w jego trakcie korekty okazały się nieskuteczne. Lider polskiej drużyny nie jest w stanie włączyć się do walki o miejsca na podium, a sztab szkoleniowy nie ma pomysłu na rozwiązanie tych problemów.
Być może najlepszym wyjściem byłoby oddanie Adama w ręce osoby będącej znakomitym fachowcem i jednocześnie doskonale go znającej. Szturc, wujek i klubowy szkoleniowiec Małysza, już niejednokrotnie udowadniał, że rozumie potrzeby czterokrotnego mistrza świata i świetnie się z nim dogaduje. Pomagał Małyszowi w różnych momentach kariery, niezależnie od tego, kto był wtedy trenerem reprezentacji.
Czasami by nakierować rozregulowanego skoczka na właściwe tory obu panom wystarczały dzień, dwa wspólnych treningów. Teraz takie spokojne treningi z doświadczonym i pewnym swych metod szkoleniowcem też mogłyby korzystnie wpłynąć na dyspozycję zawodnika. Szturc - może nie wprost - sugeruje gotowość wsparcia siostrzeńca. "Nawet gdybym chciał potrenować z Adamem na jakiejś małej skoczni, nie byłoby gdzie, bo w Wiśle jest zielono" - stwierdził niedawno.
>>>Zobacz, kto wystąpi na Turnieju Czterech Skoczni
Szturc, nawet konsultując swoje decyzje z pierwszym trenerem reprezentacji, mógłby zająć się przygotowaniem Małysza do najważniejszej imprezy tego sezonu, mistrzostw świata w Libercu, gdzie Małysz na małej skoczni będzie bronił tytułu zdobytego 2 lata temu w Sapporo. Kruczek mógłby skupić się na pracy z pozostałymi kadrowiczami.
Co ważne, Szturc ciągle wierzy w naszego mistrza i ma koncepcję dokończenia sezonu. "Nic nie jest jeszcze stracone. Według mnie Adam tej zimy powinien pokazać się z dobrej strony. Do głównego celu, imprezy w Libercu, zostały jeszcze dwa miesiące. Powinno wystarczyć do wyrobienia właściwych nawyków, nabrania automatyzmu. Trzeba to zrobić, nawet kosztem opuszczenia kolejnych konkursów Pucharu Świata" - zapewnia Szturc.