Cieszy się pan, że wraca na boisko treningowe? Przynajmniej na chwilę odpocznie pan od spotkań ze smutnymi panami z PZPN. Czysty futbol.
Leo Beenhakker: Oczywiście, że się cieszę. Wreszcie znowu będę mógł robić to co umiem najlepiej, i to po co zostałem w Polsce zatrudniony. Po to jest się trenerem, by pracować razem z zawodnikami.
Ale okoliczności powołań, były co najmniej dziwne. Żadnego z zawodników nie mógł pan zobaczyć w meczu ekstraklasy.
O tak. Trudno było wyselekcjonować piłkarzy. Ale to całe zamieszanie nie jest szkodliwe tylko dla mnie, ale dla całej polskiej piłki. Nie ukrywam, że jestem bardzo ciekaw w jakiej formie przyjadą niektórzy z powołanych. Od razu jednak wyjaśniam, że decyzje nie były podejmowane w ciemno. Widzieliśmy każdego z nich, powołania były wysyłane na podstawie występów z zeszłego sezonu, albo tegorocznych sparingów i meczów w europejskich pucharach.
Czego oczekuje pan od tych juniorów? Bo niektórzy z nich to jeszcze takie większe dzieci.
Znam ludzi, którzy są grubo po pięćdziesiątce i cały czas się zachowują jak dzieci. Znam też dziewiętnastolatków, którzy są już dojrzałymi, poważnymi mężczyznami. Nie ma reguły. Nie rozmawiajmy o wieku. Bardzo często jest tak, że data urodzenia o niczym nie decyduje. Ja naprawdę ich znam, oczywiście z większością z nich nigdy wcześniej nie pracowałem, ale wiem na co ich stać. To jest nowa generacja. Większość z nich jest urodzona między 1984 a 1988 rokiem. Oni są przyszłością polskiej piłki. Dlatego bardzo się cieszę, że będę mógł trzy dni z nimi popracować.
To już operacja 2012?
Mam nadzieję. Oni są w takim wieku, że faktycznie podczas Euro 2012 będą mogli stanowić o sile reprezentacji. Oczywiście jest jeszcze za wcześnie, by cokolwiek przesądzać, ale potencjalnie to bohaterowie tej imprezy. Tak naprawdę mam jednak nadzieję, że będę mógł zacząć z nich korzystać w poważnych meczach znacznie wcześniej niż dopiero w 2012 roku.
We Wronkach to ma być bardziej spotkanie zapoznawcze, czy jednak poważna robota?
Gdybym po prostu chciał się z nimi poznać zaprosiłbym ich na obiad do restauracji. Znam lepsze miejsca na poznawanie się niż Wronki. Oczywiście, że będziemy ciężko pracować. Muszę się przekonać ile im brakuje do poziomu międzynarodowego, jak blisko są, by osiągnąć top. Wszyscy doskonale sobie zdajemy sprawę z tego, że reprezentacja potrzebuje świeżej krwi, i to właśnie z tej grupy będziemy ich wybierać. Czekają nas trzy dni zasuwania, a zwieńczeniem tego wszystkiego będzie sparing z Maccabi Hajfa.
Którego nie pokaże żadna telewizja.
To nie mój problem. Ja ich nie będę oglądał w telewizji, tylko zobaczę ich na żywo, a wcześniej przez trzy dni będę się przyglądał na treningach.
Zdaje sobie pan sprawę, że niektóre powołania zaskoczyły nas dziennikarzy i kibiców.
Wiem. Zdaję sobie z tego sprawę, ale z tego co kojarzę to już kilka razy wcześniej was zaskakiwałem. To jest moja robota, mam szukać piłkarzy do gry w reprezentacji.
Ale takiego Marcina Krzywickiego, dwumetrowego wieżowca z Cracovii mało kto widział na żywo. On nawet nie zagrał jednego meczu w ekstraklasie.
Ale już wcześniej grał w piłkę. Jest dużo talentów w niższych ligach. Weźmy chociażby Roberta Lewandowskiego. Teraz gdy przeszedł do Lecha wszyscy o nim mówią, a jeszcze nie tak dano temu nikt o nim nie słyszał.
Bez przesady. Lewandowski był najlepszym strzelcem drugiej ligi, a Krzywicki...
A Krzywicki na pewno sobie też w tej lidze poradzi. Spokojnie. Inna sprawa, że w sobotę dostałem informację, że doznał kontuzji i nie będzie mógł przyjechać na zgrupowanie.
Kto pojedzie w jego miejsce?
Postanowiłem powołać Krzysztofa Króla. Znam go dość dobrze, byłem z reprezentacją U-20 na mistrzostwach świata w Kanadzie. To bardzo ciekawy chłopak, no i przez jakiś czas uczył się wielkiej piłki w Realu Madryt. Zobaczymy, czy zrobił postęp.
Przemysław Wysocki ma 19 lat i zagrał cztery mecze w ekstraklasie. Nie za wcześnie?
Jeszcze raz powtarzam, że oni są przyszłością polskiej piłki. To nie jest tak, że ci piłkarze za dwa tygodnie wyjdą walczyć o punkty w eliminacjach mistrzostw świata. Chociaż oczywiście wszystko zależy od nich. Wysocki jest bardzo utalentowany, jeden z młodszych piłkarzy powołanych, ale ma bardzo ciekawą przyszłość przed sobą.
Ilu z tych zawodników ma szansę załapać się na mecz z Ukrainą we Lwowie?
Wszystko zależy od nich. Nie mam konkretnego planu, że chcę wziąć tam pięciu, albo siedmiu z nich.
Pojawiają się pierwsze problemy. Marcin Wasilewski doznał kontuzji i nie zagra 20 sierpnia.
Tak, ale to pierwszy nasz poważny problem. Reszta jest zdrowa. Przypominam jednak, że nie jest tak, że mam tylko jednego prawego obrońcę. Spokojnie, są jeszcze inni.
W jednym z wywiadów mówił pan, że niedługo poznamy nowego napastnika reprezentacji polski. To brzmiało jak jakaś spektakularna zapowiedź, nowa sekretna broń?
Nie, nie. Chodziło mi o to, że musimy znaleźć kogoś, kto zacznie strzelać dla nas gole, bo z tym był problem największy.
Czyli nie ma pan asa w rękawie, którego wyciągnie w najmniej spodziewanym momencie?
Oczywiście mam w głowie kilka nazwisk. Zarówno z kraju, jak i za granicą, ale nie będzie magicznych tricków. Wszyscy znamy mniej więcej stan posiadania polskiego futbolu. Ale faktycznie napastnik to palący problem.