Największe sukcesy zespół włoski odnosił w latach 90., gdy trenerem był wybitny Argentyńczyk Julio Velasco. W latach 1990-2000 siatkarze Italii aż ośmiokrotnie wygrywali finał Ligi Światowej. Do tego trzykrotne mistrzostwo świata i trzykrotne mistrzostwo Europy. We włoskiej kolekcji brakuje jedynie złota olimpijskiego.

Reklama

Dziś Włosi wciąż (całkiem zasłużenie) chwalą się najlepszą ligą świata, lecz poziom kadry narodowej pozostawia wiele do życzenia. Po nieudanych dla Italii ostatnich mistrzostwach Europy trenera Gianpaolo Montalego zastąpił Andrea Anastasi. Ten sam, który na wspomnianym czempionacie sięgnął po złoto z przeciętną Hiszpanią, ogrywając w finale Rosję na jej terenie. Co złośliwsi sugerują, że to właśnie on jest w tej chwili największą gwiazdą włoskiej kadry siatkarzy.

Włosi grają na turnieju w Izmirze z przysłowiowym nożem na gardle. Jedynie wygrana na tureckich parkietach gwarantuje im udział na igrzyskach w Pekinie. Podczas gdy Polacy w razie potknięcia otrzymają jeszcze jedną szansę. Italia więc triumfować musi, Polska zaś powinna. Nasi siatkarze mają przewagę psychiczną i powinni ją wykorzystać.