Gola na wagę zwycięstwa zdobył dla Chelsea Didier Drogba, który zdaje się wracać do wielkiej formy. Napastnik z Wybrzeża Kości Słoniowej nie ukrywa, że bardzo ucieszył się ze zmiany trenera w swoim klubie - czytamy w DZIENNIKU.

"Grałem słabo, bo piłka przestała mnie cieszyć" - zdradził dziennikarzom po meczu z Juventusem. "Teraz znowu będę starym dobrym Drogbą. Czuję się dobrze, wiem, że trener mi ufa, a to jest dla mnie bardzo ważne. Jeszcze tylko muszę poprawić formę fizyczną i będę gotowy na największe wyzwania" - odgrażał się Drogba.

Reklama

>>>Zobacz gole w Lidze Mistrzów

Claudio Ranieriemu nie udał się powrót na Stamford Bridge. Mimo dobrej gry jego Juventus przegrał i w rewanżu czeka go odrabianie jednobramkowej straty. "Dla nas ważne jest, że nie straciliśmy gola. Jeśli w rewanżu uda nam się zdobyć bramkę, to Juve będzie musiało odpowiedzieć trzema. Wbrew pozorom to 1:0 jest dla nas bardzo dobrym wynikiem" - stwierdził bramkarz Chelsea Petr Cech, który w środę zagrał dwusetny mecz w barwach „The Blues”.

Czeski golkiper w meczu z Juventusem miał pełne ręce roboty. Najczęściej nękali go dwaj weterani „Starej Damy” - Pavel Nedved i Alessandro del Piero. Obaj brylowali nie tylko na boisku, ale także poza nim. To właśnie wokół nich kręciły się dwa ważne pomeczowe wydarzenia. Nedved skorzystał z faktu, że mecz z Chelsea wzbudził zainteresowanie mediów z całego świata i przy jego okazji ogłosił zakończenie kariery.

"To już przesądzone. Ten sezon jest dla mnie ostatnim na boisku" - powiedział 37-letni piłkarz. "Na koniec ma jeszcze dwa piłkarskie cele. Chciałbym z Juventusem dojść jak najdalej w Lidze Mistrzów i zająć pierwsze miejsce w rozgrywkach Serie A" - dodał.

Del Piero po meczu czekała niespodzianka. Specjalnie dla niego do szatni Juventusu przyszli członkowie zespołu U2 - Bono i The Edge. Muzycy przywitali się ze swoim starym przyjacielem, a przy okazji poznali także innych zawodników Bianconerich.

Reklama

"Zagraliśmy dobrze, może nawet lepiej niż Chelsea, ale to marne pocieszenie. W Turynie musimy zaprezentować się jeszcze lepiej" - zapowiedział Del Piero.

Choć wydaje się to niemal niemożliwe, jeszcze lepiej niż na Santiago Bernabeu chce w rewanżu zagrać także Liverpool. "Przeciwko Realowi zawsze gra się bardzo trudno" - przypomina hiszpański boss „The Reds” Rafa Benitez. "Musimy zapomnieć o tym zwycięstwie i podejść do meczu z pełną ambicją i zaangażowaniem. Będziemy mieli za sobą naszych kibiców, więc będzie nam łatwiej atakować. Jeśli zagramy jeszcze lepiej niż w środę, to mamy naprawdę duże szanse na awans".

Benitez ma nadzieję, że w rewanżu zagra jego najlepszy snajper Fernando Torres. "Jego kontuzja nie jest poważna, ale w najbliższych dniach będziemy robić wszystko, żeby wyleczyć jego skręconą kostkę" - obiecuje Benitez.

Zanosi się więc na to, że wielki Real po raz piąty z rzędu odpadnie z Ligi Mistrzów już w 1/8 finału, choć za każdym razem Królewscy przystępują do rozgrywek w roli wielkiego faworyta. W Madrycie pocieszają się jednak, że wciąż istnieje szansa awansu.

"Zostało jeszcze 90 min gry" - przypomniał dyrektor sportowy Realu, Predrag Mijatović. "Zagraliśmy niezły mecz. Jedyne czego nam zabrakło, to przynajmniej jednego błysku geniuszu".

Mijatović ma rację. W jego klubie nie ma w tej chwili zawodnika, który w pojedynkę może wygrywać spotkania z czołowymi drużynami świata. Kogoś takiego jak Frank Ribery - francuski skrzydłowy Bayernu Monachium, którego Hiszpanie chcieli kupić tej zimy. W spotkaniu Bawarczyków ze Sportingiem w Lizbonie Ribery zagrał fenomenalnie. Zdobył dwa gole i zanotował dwie asysty. Mistrzowie Niemiec zdeklasowali gospodarzy, wygrywając 5:0. Skoro słabo gra Barcelona, Real, Inter, a wielkie kluby angielskie są nieskuteczne, czy to aby nie Bayern wyrasta na faworyta rozgrywek.