Surkis jest zniesmaczony tym, co dzieje się wokół PZPN. Szczególnie, że kilka dni wcześniej Polska i Ukraina wybroniły się przed Komitetem Wykonawczym UEFA, który w Bordeaux potwierdził, że to właśnie my i Ukraińcy zorganizujemy Euro 2012.
"Ale przecież zaufano nam nie po to, byśmy dali UEFA kolejny powód do wątpliwości, czy decyzja o przyznaniu nam prawa do organizacji Euro 2012 była prawidłowa i nie po to, by wystawić na pośmiewisko ambicje dwóch nieprzewidywalnych państw" - zauważa Surkis.
Szef ukraińskiej federacji ma nadzieję, że wojnę powstrzyma premier Donald Tusk. "Nie można dopuścić do scenariusza, który realizowany jest przez reżyserów wojny informacyjnej przeciwko ukraińsko-polskiej organizacji Euro 2012" - podkreślił Surkis.
FIFA i UEFA nie uznają kuratora wprowadzonego do PZPN przez Trybunał Arbitrażowy. FIFA grozi, że jeśli do poniedziałku kurator nie zostanie odwołany, Polska nie zagra meczów eliminacyjnych do mundialu 2010 z Czechami i Słowacją, a naszym rywalom zostaną przyznane walkowery.
Premier Donald Tusk ma nadzieję, że minister sportu Mirosław Drzewiecki nie ugnie się pod takim szantażem. Władze mówią jasno - teraz to my stawiamy ultimatum: albo FIFA wycofa się z gróźb, albo rząd nie będzie rozmawiał z władzami PZPN, zawieszonymi przez kuratora Roberta Zawłockiego.
"Reputacja polskiego futbolu znów zawisła na włosku. Ubolewam nad tym" - mówi ze smutkiem szef ukraińskiej federacji piłkarskiej Hryhorij Surkis. "Cała ta wojna wokół PZPN dyskredytuje Polskę i Ukrainę jako gospodarzy Euro 2012" - dodaje działacz, który podczas przyznawania praw do organizacji mistrzostw Europy przekonał UEFA, że warto na nas postawić.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama