Beenhakker nawet gdyby bardzo chciał, nie mógłby się pojawić na tej konferencji. 8 grudnia, wtedy, gdy 250 licencjonowanych trenerów będzie słuchać wykładów (gwoździem programu może być wystąpienie Antoniego Piechniczka pod tytułem "Polska piłka nożna przed wielką szansą"), Beenhakker wraz z 24 zawodnikami rozpocznie zgrupowanie reprezentacji Polski w Turcji.
Można powiedzieć, że to szukanie dziury w całym - po prostu nie zgrały się terminy tylko, że taka sytuacja ma miejsce już drugi rok z rzędu. Zaproszenia na konferencję trenerów wysyła Engel, który jako przewodniczący Wydziału Szkolenia swoim podpisem akceptuje daty zgrupowań reprezentacji. Nie jest tajemnicą, że Engel nie przepada za Holendrem, chociaż oczywiście w każdej oficjalnej wypowiedzi temu zaprzecza. O tym, że Beenhakker - ale nie tylko on, bo zaproszenia dostali także jego asystenci - będzie w tym czasie w Turcji, Engel wiedział już od kilku miesięcy.
"Od lat konferencja organizowana jest w pierwszy poniedziałek po zakończeniu rundy jesiennej. Taki był wniosek trenerów i tak też będzie tym razem. Nie zamierzamy zmieniać terminu i dostosowywać go pod żadnego selekcjonera" - twardo tłumaczy DZIENNIKOWI Engel. "Liczyłem na to, że reprezentacja będzie wylatywała do Turcji wieczorem. Przed południem Leo mógłby przyjść na konferencję. Niestety, kadra leci rano" - martwi się Engel.
>>>Piechniczek: Czekam na raport Beenhakkera
Do uczestników konferencji rozesłano zaproszenia wraz z programem, w którym jako drugi punkt umieszczono wykład Beenhakkera "Refleksje i wnioski z Euro 2008". Jedna z osób z otoczenia selekcjonera zdradziła nam, że Holender o tym nie wiedział! Być może była to próba postawienia go pod ścianą i wydobycia od niego raportu na temat mistrzostw Europy.
"To był tylko zarys i już uaktualniliśmy program. Mówcami będą Antoni Piechniczek o wielkiej szansie polskiej piłki, Stefan Majewski o modelowym okresie przygotowawczym, a ja przeprowadzę analizę mistrzostw Europy" - zapowiada Engel.
Czy to dalszy ciąg wojny podjazdowej PZPN z Beenhakkerem (vide głośne ostatnio wejście prezesa Grzegorza Lato do szatni przed meczem w Dublinie) polegające na drobnych uszczypliwościach i złośliwościach, czy faktycznie tylko kłopotliwy zbieg okoliczności? Chyba nie, biorąc pod uwagę pomysł Antoniego Piechniczka. Dwadzieścia procent dla Leo, tak krótko można streścić jeden z pierwszych pomysłów wiceprezesa PZPN do spraw szkolenia. Były trener kadry chce, żeby obecny selekcjoner przygotował zestaw ćwiczeń do treningu taktycznego, który miałby być później realizowany w klubach. "Liczę na to, że Leo zadzwoni do Macieja Skorży, czy Franka Smudy i powie im: panowie daję wam swoją wiedzę i propozycje na zagospodarowanie jednostki treningowej, a wy to wykorzystajcie" - emocjonuje się Piechniczek. "Czy to będzie dwadzieścia procent, czy dwadzieścia minut to już drugorzędna sprawa. Ważne, żeby nawiązała się współpraca. Taki mariaż wzbogaciłby polską piłkę, a i samemu Beenhakkerowi dałby pewnie wiele satysfakcji" - przekonuje działacz.
>>>Dni Beenhakkera są policzone
Brzmi pięknie, tym bardziej, że według Piechniczka, wprowadzenie idei w życie sprawiłoby, że piłkarze z ekstraklasy byliby lepiej przygotowani do gry w kadrze. Wydawałoby się, że nic, tylko przyklasnąć. Kłopot w tym, że u klubowych trenerów ten pomysł wzbudza dyskretny uśmiech politowania. "Czyli jak? Mam przerwać trening, wziąć na bok reprezentantów Polski i powiedzieć im, że teraz będziemy testować warianty pod reprezentację" - zastanawia się Smuda.
Na Miodowej od dawna narzekają, że Beenhakker nie chce dzielić się wiedzą i tajemnicami swojego warsztatu. "Leo wcale nie uchyla się od współpracy z polskimi trenerami" - zaperza się Jan de Zeeuw. "Przecież jeszcze przed mistrzostwami Europy spotkał się z innymi trenerami. Na zgrupowania przyjeżdżają polscy trenerzy. Był Czesław Michniewicz, Artur Płatek, a Jan Urban regularnie współpracował z kadrą" - wylicza dyrektor reprezentacji.
"W jaki sposób mam realizować pomysły pożyteczne dla kadry narodowej, skoro w składzie Legii jest kilkunastu cudzoziemców" - pyta Urban. "Interes klubu, a interes reprezentacji to dwie różne sprawy. Trener klubowy sam wybiera warianty taktyczne i metody najlepsze z jego punktu widzenia. I to jest normalne".