Wczoraj "Don Leo" spotkał się z holenderskimi dziennikarzami na konferencji prasowej. Skąd pomysł, by nieoficjalnemu doradcy organizować konferencję? "Chodziło tylko o to, by Leo mógł wyjaśnić całą sytuację. Na pewno nigdy nie będzie występował jako pracownik klubu" - mówi Gido Vader, rzecznik prasowy Feyenoordu.

Reklama

Beenhakker będzie więc do końca sezonu doradcą nieoficjalnym. "Ma przygotować nas do następnego sezonu. Nasi trenerzy i skauci będą mogli zwracać się do niego o porady. Nie mamy już w klubie dyrektora technicznego, więc potrzebujemy kogoś takiego, a Leo jest tu postacią wyjątkową" - mówi Vader.

>>>Lato: Nie tak się umawiałem z Beenhakkerem

"Wiemy, że ma ogromną wiedzę, sieć kontaktów, ogromne doświadczenie. Dlatego może tę pracę spokojnie wykonywać w czasie wolnym" - dodaje rzecznik Feyenoordu. "Oczywiście będziemy korzystali z jego usług tylko na tyle na ile pozwoli nam Polski Związek Piłki Nożnej" - dodaje.

Reklama

Czyli oficjalnie Feyenoord nie może z jego usług korzystać. Beenhakker ma też "nieoficjalnie" pomóc w organizacji siatki skautów oraz wskazać piłkarzy, który powinni zostać zwolnieni z klubu i tych, którzy mają zostać zatrudnieni - pisze DZIENNIK.

Sam Beenhakker potwierdził to, co mówił w rozmowach z polskimi gazetami. "Najważniejsza jest dla mnie reprezentacja Polski, z którą chcę wywalczyć awans do mistrzostw świata. Będę cały czas urzędował w Polsce, będę jeździł na mecze i obserwował piłkarzy, mam zamiar w 100 procentach być zaangażowany w pracę polskiej kadry, tak jak do tej pory. całą swoją pracę na rzecz Feyenoordu będę wykonywał jedynie w czasie wolnym" - mówi Beenhakker, którego na konferencję przyprowadził dyrektor klubu Erik Gudde.

Selekcjoner reprezentacji dostał od Grzegorza Laty zgodę na rozmowy z szefami Feyenoordu w wolnym czasie i z takiej furtki skorzystał. Będzie więc spotykał się z prezesami i trenerami w czasie "przerwy na kawę" czy ewentualnej gry w golfa. Najczęściej będzie grał z trenerem Mario Beenem, który był jego asystentem na Trynidadzie i Tobago, bylym zawodnikiem Beenhakkera. – Mario znam bardzo dobrze, bardzo go cenię i na pewno chciałem mu pomóc – przyznaje Beenhakker.

Reklama

"Rozmawiałem już z Leo i nie mogę się doczekać współpracy. Dzięki niemu będę mógł zająć się w pełni swoją robotą" - skwitował krótko Been. Ale to od przyszłego sezonu, bo na razie Been jest trenerem Nijmegen. A więc w poniedziałek "Don Leo" po raz pierwszy spotka się nieoficjalnie przy kawie lub na golfie z Leonem Vlemmingsem, tymczasowym trenerem. A po zakończeniu kontraktu zostanie prawdopodobnie w klubie z Rotterdamu. "Na razie nie chcę spekulować na temat mojej przyszłości" - broni się Beenhakker.

>>>Beenhakker zagrał na nosie szefowi PZPN

Jego klub chce odbudować potęgę. Tymczasem prezes PZPN Grzegorz Lato nie pozbył się Beenhakkera chyba tylko dlatego, że musiałby wypłacić mu gigantyczne odszkodowanie. I oczywiście z powodu ogromnej popularności, którą selekcjoner wciąż cieszy się w kraju. W Rotterdamie Leo miałby spokojne zajęcie na kilka lat, znacznie pewniejsze i spokojniejsze niż "gorące krzesło" w Polsce.

Zarząd Feyenoordu zebrał grupę około 15 miejscowych milionerów, którzy od przyszłego sezonu postanowili odbudować potęgę Feyenoordu i to w oparciu selekcjonera reprezentacji Polski.

Grzegorz Lato, prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej, na razie wstrzymuje się z interwencją. "Przede wszystkim wyślę list do Feyenoordu z pytaniem, w jakim charakterze klub korzysta z pomocy pana Beenhakkera. Dopiero po uzyskaniu odpowiedzi z Rotterdamu i rozmowie z panem Beenhakkerem będę mógł zająć stanowisko w tej sprawie. Będzie to oficjalne oświadczenie prezesa PZPN podane do publicznej wiadomości" - powiedział DZIENNIKOWI Grzegorz Lato. "Oczywiście może się spotykać z kim mu się podoba, ale powtarzam, że nie może pełnić żadnej oficjalnej funkcji" - dodał prezes.