Władze związku postanowiły nie tylko wezwać Beenhakkera na najbliższe marcowe posiedzenie zarządu, ale również pokazać 16-osobowemu gremium kontrakt, który jest zdeponowany w sejfie na Miodowej. To daje niemal pewność, że poufne informacje wyciekną do mediów.

Reklama

Beenhakker traci cierpliwość. Kolejne pytanie o kulisy decyzji dotyczącej współpracy z Feyenoordem wytrącają go z równowagi. Doskonale wie, że gra toczy się o jego przyszłość w Polsce. Tak właśnie potraktował konkretne pytanie dziennikarza TVP, który zasugerował Holendrowi, że część kibiców i działaczy jego ostanie zachowanie może potraktować jako niesubordynację. Oświadczenie w stylu: „jeżeli waszym zdaniem jest to niesubordynacja, to ja odchodzę”, daje duże pole do popisu włodarzom polskiego futbolu. Teraz pozostaje im tylko zdefiniować zachowanie Holendra - pisze DZIENNIK.

>>>Leo wygra z Irlandią, albo będzie "kaplica"

"Mam teraz głośno powiedzieć, czy Leo Beenhakker wykazał się niesubordynacją, decydując się na współpracę z Feyenoordem? To jest tak, jakbym do rozpalonego ognia miał dolać benzyny" - mówi prezes PZPN Grzegorz Lato. Z jego słów wynika jednak, że chyba ma pretensje do selekcjonera, bo gdyby ich nie miał, to po prostu stwierdziłby, że o żadnej niesubordynacji nie ma mowy.

Reklama

Lato ma nadzieję, że wszelkie nieporozumienia uda się wyjaśnić pojutrze, bo wtedy Beenhakker na jeden dzień pojawi się w Polsce - aby obejrzeć z trybun mecz Lecha z Udinese. Prezes też wybiera się do Poznania, choć liczył, że z Leo spotka się już dzisiaj na posiedzeniu zarządu. Beenhakkker jest jednak w Rotterdamie, a przeszkodą we wcześniejszych rozmowach jest również nieobecność menedżera Jana de Zeeuwa, który razem z sekretarzem generalnym PZPN Zdzisławem Kręciną poleciał do Belfastu, aby przygotować marcowy pobyt Polaków na czas meczu z Irlandią Północną. De Zeeuw, który w czwartek będzie już w Poznaniu, podczas spotkania „na szczycie” jest potrzebny, bo jest najbardziej zaufanym współpracownikiem Beenhakkera, a w rozmowie z Latą może również pełnić rolę tłumacza.

>>>Lato jest wsciekły, bo Leo go nie posłuchał

Leo po wypadzie do Wielkopolski wraca do Holandii i będzie tam przez cały następny tydzień, aż do inauguracji wiosennych rozgrywek ekstraklasy.

Wszystko wskazuje więc na to, że spotkanie z szefem PZPN tradycyjnie nie przyniesie przełomu i znowu trzeba będzie czekać na kolejną okazję do wyjaśniania nieporozumień. Powinno się udać w marcu, na najbliższym posiedzeniu zarządu. Członkowie związkowych władz, a więc m.in. główny antagonista Leo wiceprezes Antoni Piechniczek, chcą zadać Beenhakkerowi kilka pytań, wtedy również z pewnością będą już znać stanowisko Feyenoordu w kwestii współpracy z selekcjonerem polskiej kadry. Wcześniej zarząd chce poznać wszystkie zapisy w umowie z Beenhakkerem. Głównie zakres jego praw i obowiązków. I warunki rozwiązania umowy o pracę. Na razie tylko nieoficjalnie plotkuje się, że w kontrakcie jest mowa o trzymiesięcznym odszkodowaniu za zerwanie umowy. Jeżeli to prawda, strona wypowiadająca pracę musiałaby zapłacić ok. 200 tys. euro.