Listkiewicz, który jako prezes osobiście zatrudniał Beenhakkera, bardzo spokojnie podchodzi do zamieszania wokół osoby selekcjonera. Holender w ubiegłym tygodniu podjął się pracy w Feyenoordzie Rotterdam jako doradca techniczny.

Reklama

"Trener jest doradcą społecznym w swoim wolnym czasie. Z tego co zadeklarował, nie ma żadnego oficjalnego stanowiska w Feyenoordzie, nie ma też żadnej umowy. Moim zdaniem problem jest kompletnie rozdmuchany i trzeba go jak najszybciej skończyć" - przyznał były szef PZPN.

Jak przyznał, decyzja o zatrudnieniu Beenhakkera była jego jedną z najlepszych podjętych w trakcie prezesury w związku. "Trener Beenhakeer wniósł do naszego futbolu wiele świeżego powiewu, wiele nowych pomysłów, a zawodnicy są w nim zakochani. I to nie tylko ci, którzy grają w reprezentacji, ale również ci, którzy marzą o niej. I tego nic nie zmieni, nawet takie przejściowe burze w szklance wody - bo tak bym to określił. Leo Beenhakker jest profesjonalistą, podobnie jak prezes Lato, który wierzę, że sobie z tym problemem poradzi".

Pytany o to jak powinien zareagować jego następca, Listkiewicz odparł: "Zaprosiłbym trenera Beenhakkera na szczerą rozmowę. Poprosiłbym go o wyjaśnienie, o co tutaj chodzi. Poprosiłbym też selekcjonera o przygotowanie dokładnych planów przygotowań do najbliższych meczów z Irlandią Północną i San Marino. Zadałbym pytanie jak będą wyglądały dzień po dniu przygotowania reprezentacji do meczu w Belfaście. Bo to jest w tej chwili najważniejsze. Pozostało do tych spotkań niewiele ponad miesiąc i nie można zmarnować ani jednego dnia. Nie mamy w kadrze żelaznej jedenastki, skład który dziś moglibyśmy już podać. Ten skład ciągle się zmienia i trener musi na bieżąco monitorować formę kandydatów do reprezentacji. I tutaj jest dla mnie mały problem, tym bardziej że drugi trener reprezentacji jest szkoleniowcem w Bełchatowie" - podkreślił Listkiewicz.