"Widać, że takie mecze podczas długiego turnieju, jakim są mistrzostwa, zawsze się zdarzają. Nam się przytrafił akurat jednak w najmniej oczekiwanym momencie" - mówił szkoleniowiec po meczu.

"Mimo niepowodzeń na początku mistrzostw, mieliśmy wciąż szansę na dobry wynik, bo nawet w tych przegranych spotkaniach nie graliśmy źle. Nie wiem, być może dzisiaj stawka przerosła cały zespół. Wygląda na to, że Chinkami mają na nas najwyraźniej jakiś patent. Nie tak przecież dawno podczas turnieju Grand Prix, z innymi potrafiliśmy powalczyć, ale z nimi jakoś nie mogliśmy dać sobie rady (Polki przegrały 0:3 - PAP). To nie są jednak próby znalezienia wytłumaczenia" - dodał Matlak, który przyznał, że tylko dwie zawodniczki - Małgorzata Glinka-Mogentale i Anna Werblińska zagrały na przyzwoitym poziomie. Obie zdobyły 17 punktów. "Reszta była niestety statystkami" - ocenił.

Reklama

Jednym z największych problemów polskiego zespołu jest bardzo duża liczba tzw. własnych błędów. Polki poprzez zepsute ataki i zagrywki oddają rywalkom często po ponad 20 punktów w meczu. Przeciwniczki zwykle takich błędów popełniają o połowę mniej.

Przed sztabem szkoleniowym pozostało kilkanaście godzin na zmobilizowanie zespołu przed ostatnim meczem drugiej rundy z Turcją, która we wtorek bez kłopotów pokonała Peru 3:0. Szkoleniowiec wierzy, że jego podopieczne podniosą się i z Turczynkami pokażą znacznie lepszą grę.

Reklama

"Nie będzie jakiegoś prania mózgów i rozliczania, bo nie czas na to. Dziewczyny muszą pokazać tę determinację, która w ich grze była wcześniej, a której dziś zabrakło" - zakończył szkoleniowiec.