Skoczkowie mieli wczoraj bardzo intensywny dzień. Rano dwie serie treningowe i kwalifikacje, po południu seria próbna oraz konkurs. Przedpołudniowa część występu Małysza mogła się podobać. Nasz reprezentant na treningach skakał już niewiele gorzej od rewelacyjnie spisującego się Morgensterna.

Reklama

Wieczorem też było nieźle. Po pierwszej serii spodziewaliśmy się walki o podium. Adam do trzeciego miejsca tracił tylko 2 punkty, co na małej skoczni oznacza metr. Niestety, w finale nie doleciał nawet do linii oznaczającej 90 metr i zamiast awansować, spadł o cztery lokaty. Marną pociechą jest fakt, że o występ w dzisiejszym konkursie nie będzie już musiał walczyć w kwalifikacjach.

"Nie jestem w stanie oddać dwóch równych skoków. Teraz wybicie poszło za bardzo w górę i skok był, jaki był. Nabrałem wysokości, ale w drugiej fazie już nie leciałem. Nie jestem zadowolony, bo wydawało się, że mogę tu osiągnąć lepszy wynik" - mówił zaraz po zawodach.

Małysz przyznał, że jego problemem nie jest zmęczenie intensywnym treningiem, tylko brak odpowiedniej sylwetki na rozbiegu. "Szukam dobrej pozycji dojazdowej. Coś się popsuło tego dnia, kiedy pierwszy raz skakaliśmy na śniegu. Tory tam były strasznie nierówne i to mnie rozbiło. Następnym razem trzeba będzie dobrze przemyśleć przejście na śnieg. Może lepiej później, ale w lepszych warunkach?" - zastanawiał się Małysz.

"Obcenie brakuje mi spokoju. Nie wiem, jak się ustawić, by odbić się jak trzy tygodnie temu. Niby jest schemat, ale teoria mija się z praktyką. Wyszukiwanie idealnej pozycji odbywa się metodą prób i błędów. Może udać się z dnia na dzień, ale uzbroiłem się w cierpliwość. Ciągle oglądam swoje dobre skoki, szukam rozwiązania. Przed każdym skokiem zastanawiam się, co zmodyfikować, by było lepiej" - opowiada skoczek.

Reklama

Adam wystąpił wczoraj w nowym, niebieskim kombinezonie. Chwalił sobie decyzję o jego użyciu. "Poprzednie były tragiczne. Na drugi konkurs w Trondheim musiałem założyć zupełnie stary, bo w tym przygotowanym na początek sezonu na plecach powyrywały się kawałki materiału. Ten jest bardziej dopasowany, lepiej się w nim czuję. To takie drobnostki, ale poskładane do kupy mają wielki wpływ na końcowy rezultat" - tłumaczył.

Oprócz Małysza we wczorajszym konkursie wystąpili Maciej Kot i Kamil Stoch. Obaj odpadli po pierwszej rundzie. Rozczarowany swoimi wynikami Stoch niedługo zacznie korzystać z pomocy psychologa.

"Pocieszałem go trochę po zawodach w Trondheim" - zdradza Małysz. "Rozmawialiśmy o tym psychologu dla niego. Chyba wkrótce wybierze się do trenerów i poprosi o współpracę z fachowcem. Ja nie mam jak mu pomóc. Jeśli przyjdzie po radę, to nie odmówię, ale nie chcę się narzucać. Przecież wyraźnie powiedział przed sezonem, że nie ma zamiaru mnie naśladować. Zresztą sytuacja jest trochę głupia, bo ja sam mam przecież problemy" - dodał Adam.

Reklama

Jako jedyny z czwórki naszych reprezentantów przez kwalifikacje nie przebrnął rekordzista skoczni Alpenarena Marcin Bachleda. Na treningach spisywał się bardzo dobrze, ale decydujący o udziale w konkursie skok mu nie wyszedł. Mimo to spokojnie przyglądał się rywalizacji.

"Nikt nie odbierze mi rekordu. Rozbieg jest za krótki, by ktoś poprawił mój wynik" - stwierdził. Okazało się, że miał rację.