Oprócz Polki w grupie tej znalazły się także: jej pierwsza rywalka, liderka rankingu WTA Tour - Dunka polskiego pochodzenia Caroline Wozniacki; Czeszka Petra Kvitova (nr 3.) i Rosjanka Wiera Zwonariewa (6.).

"W turnieju masters losowanie nie ma wielkiego znaczenia, choć owszem są przecież tenisistki, z którymi się bardziej nie lubi grać, niż z innymi. Jest tu pierwszych siedem dziewczyn na świecie no i ja, więc nie bardzo było z czego wybierać. Jestem najniżej notowana z nich, więc nie mam żadnej presji, po prostu mam nadzieję, że będę grała tak dobrze, jak ostatnio w Azji" - powiedziała Radwańska.

Reklama

"W sumie szkoda, że tu nie ma kogoś z +dziką kartą+ albo z kwalifikacji, wtedy byłoby może łatwiej. Z drugiej jednak strony przy tak dużych premiach za każdy wygrany mecz i wysokich zdobyczach punktowych, to nie dziwi, że grają tu najlepsze" - dodała ze śmiechem.

Niepokonana w pięciu meczach triumfatorka imprezy w Stambule może się wzbogacić o 1,75 miliona dolarów oraz 1500 punktów do rankingu WTA Tour. Za wyjście na kort w pierwszym meczu należy się każdej z uczestniczek po 110 tys. dol., a za każde zwycięstwo w grupie 225 tys.

"Wiadomo jaka tu jest pula nagród i tylko osiem dziewczyn do jej podziału, no i jeszcze cztery deble, choć one w mniejszym stopniu w tym uczestniczą. To przecież jawne i każdy o tym wie jak tu przyjeżdża, ale raczej jest to na drugim planie. To masters, duży prestiż i dużo punktów do zdobycia, a te mogą mocno zaważyć na końcowej kolejności w rankingu. Dlatego o pieniądzach się raczej tu nie myśli" - uważa Radwańska, która dwukrotnie grała w imprezie jako rezerwowa.

W latach 2008-09 w Dausze dwukrotnie zastępowała kontuzjowane zawodniczki w ostatnich meczach fazy grupowej, odnosząc zwycięstwa w tych pojedynkach.

"Każda z nas ma już w perspektywie wakacje po ciężkim sezonie. Dlatego w tych kilku meczach, jakie nam zostały do końca sezonu, z pewnością będziemy z siebie dawać wszystko. W poprzednich latach masters przypominał trochę szpital, ale tym razem żadna chyba nie ma kontuzji. Przynajmniej nic takiego nie widać, albo po prostu mniej, niż poprzednio" - powiedziała Radwańska.

Reklama

"Jednak nic nie można wykluczyć, szczególnie na takiej dziwnej chropowatej nawierzchni, jak ta w Stambule. Ona jest strasznie wolna i przez to bardzo idzie w nogi, no i za przeproszeniem w tyłek. Cały czas gra się na niej z mocnym obciążeniem mięśni właśnie w tych miejscach, no i nie ma praktycznie poślizgu tylko ostre hamowanie. Dlatego wystarczą dwa czy trzy mecze rozegrane na niej z rzędu, że mogą się pojawić jakieś urazy. Choć teraz to wygląda wszystko dobrze, to szybko może się zmienić" - dodała.

Polka jako ostatnia zakwalifikowała się do turnieju masters, dopiero w piątek. Wtedy też dotarła do Turcji i w weekend wzięła udział w sesjach fotograficznych, losowaniu grup, spotkaniach z dziennikarzami i przedstawicielami sponsorów.

"Przyleciałam tutaj w piątek po południu, więc niby mogłam się gdzieś wybrać, pozwiedzać, ale prawdę mówiąc nie bardzo mi się chciało. Byłam w Turcji już nie raz, zresztą w Stambule przecież wygrałam turniej, w singlu i w deblu, więc w sumie mam miłe wspomnienia. Jednak przez te pierwsze dni trenowałam no i przed mastersem miałam też sporo obowiązków wobec organizatorów i sponsorów" - twierdzi Radwańska.

"Poza tym nasz hotel i hala, w której będziemy grały, jest dość daleko od zabytkowego centrum. Wolałam więc wolną godzinę spędzić w hotelu, niż na godzinę ruszyć do miasta, tym bardziej, że byłaby to wyprawa na trzy, cztery godziny, żeby to miało sens. Pewnie jak już będzie po wszystkich meczach to wtedy ewentualnie się wybiorę na miasto" - dodała.