Środkowy z Łodzi mecz rozpoczął w podstawowej piątce, a na parkiecie łącznie spędził 23 minuty - najwięcej w tym sezonie. Dobrze tego spotkanie nie będzie jednak wspominał. Trafił tylko jeden z pięciu rzutów z gry, a jego dorobek uzupełnia osiem zbiórek i pięć asyst. Popełnił dwie straty i jeden faul.

Reklama

Choć niemal od początku inicjatywa należała do Spurs, to pierwsza połowa nie zapowiadała klęski Clippers. Goście na przerwę schodzili przegrywając dziewięcioma punktami. Później jednak ich gra całkowicie się załamała. W ostatniej kwarcie zdobyli tylko dziesięć punktów.

Clippers trafili tylko 35,7 proc. rzutów z gry, ale zdaniem trenera Doca Riversa to nie słaba skuteczność przesądziła o porażce.

W pewnym momencie jeden z asystentów powiedział mi, że nawet gdybyśmy częściej trafiali to i tak byśmy przegrali, bo rywale zbyt łatwo zdobywali punkty. Myślę, że nie naciskaliśmy na nich wystarczająco mocno. Spurs czuli się zbyt komfortowo - podkreślił szkoleniowiec.

"Ostrogi" do zwycięstwa poprowadził LaMarcus Aldridge. Zdobył 27 punktów, trafiając 12 z 14 rzutów z gry. Wśród pokonanych najwięcej uzyskał Tobias Harris - 17.

Koszykarze z "Miasta Aniołów" kolejny mecz rozegrają w sobotę - na wyjeździe z Oklahoma City Thunder (17-9).

Najbardziej wartościowy zawodnik (MVP) poprzedniego sezonu James Harden wreszcie zagrał jak przystało na gwiazdę. Słynny brodacz zdobył aż 50 punktów, a w dodatku uzyskał triple-double, na które złożyło się jeszcze 11 asyst i 10 zbiórek. Jego Houston Rockets pokonało we własnej hali Los Angeles Lakers 126:111.

Po raz 13. w historii NBA udało się zawodnikowi połączyć zdobycie co najmniej 50 pkt z triple-double. Aż cztery razy dokonał tego Harden.

Lakers nie wystarczyła dobra gra LeBrona Jamesa, który na swoim koncie zapisał 29 pkt. Kyle Kuzma dołożył 24 pkt.

W pozostałych czwartkowych meczach koszykarze Orlando Magic wygrali w Meksyku z Chicago Bulls 97:91, a dopiero z piątej wygranej w sezonie cieszyła się ekipa Phoenix Suns. "Słońca" u siebie pokonały Dallas Mavericks 99:89.